Scenariusz dosyć dowolnie odnosi się do arturiańskich legend. Czarodziej Merlin (Joseph Fiennes) po śmierci króla Uthera pesymistycznie widzi przyszłość królestwa. Następcą tronu zostaje syn władcy, król Artur (słaby Jamie Campbell Bower). Artur ma jednak wielu wrogów, na czele z podstępną, zdesperowaną siostrą Morgan (dla odmiany świetna Eva Green). Walka dobra ze złem trwa.

Reklama

Serial wyprodukowali autorzy m.in. "Dynastii Tudorów", jednak w "Camelocie" nie ma przepychu wcześniejszych produkcji. Scenograficznie film wydaje się wręcz zgrzebny. A legenda króla Artura i słynnego zamku wymagałaby zdecydowanie doskonalszej oprawy. Najlepiej ogląda się pierwsze odcinki serii, kiedy piętnastoletni Artur, prosty chłopiec ze wsi, z dnia na dzień dowiaduje się, że jest synem króla oraz następcą tronu. Szybko jednak film grzęźnie w stereotypach. Zapatrzony w inne, o wiele bardziej finezyjne opowieści o królu Arturze, przypomina topornie odrobione zadanie na temat. Żadnych pytań, żadnych subtelności, wszystko jest deklaratywne, do bólu przewidywalne, pokazane bez dramaturgicznego talentu.

Po kilku wybitnych serialach z ostatnich sezonów, "Camelot" to zdecydowany krok wstecz. W warstwie intelektualnej nie ma mowy o żadnej reinterpretacji arturiańskich legend z Okrągłym Stołem na czele, aktorsko film jest co najwyżej poprawny, natomiast jeśli chodzi o efekty specjalne i scenograficzny rozmach, mógłby konkurować z naszym "Wiedźminem". Nie najlepsza rekomendacja.

CAMELOT | dystrybucja: Monolith