"Zamach na papieża" pojawił się w kinach 26 września 2025 roku, gdzie zgromadził w sumie ponad 130-tysięczną widownię. Nie jest to wielka porażka, jednak na pewno wynik poniżej oczekiwań.
Hit w streamingu
Być może chłodne przyjęcie w kinach sprawiło, że już 10 grudnia film trafił na platformę Netflix, gdzie do czasu premiery kryminału "Żywy czy martwy: Film z serii Na noże" plasował się na 1. miejscu najchętniej oglądanych filmów, potem spadł na miejsce 2., wrócił na sam szczyt – i znów wymienił się miejscami z hitem z Danielem Craigiem. Tak czy inaczej – od ponad tygodnia nie opuszcza podium listy przebojów i zapewne jeszcze długo będzie gościł przynajmniej w pierwszej dziesiątce.
Skrajne emocje
Film już po samych zwiastunach budził skrajne emocje. "To będzie hit tej jesieni" – zachwycali się niektórzy internauci w komentarzach. Inni jednak narzekali, że w niedawnym trailerze została już "sprzedana" praktycznie cała fabuła filmu.
O czym jest film?
Film miał być "gęstym i porywającym thrillerem inspirowanym prawdziwymi wydarzeniami".
Pierwszy, teaserowy zwiastun filmu nieprzypadkowo ukazał się 13 maja 2025 roku. Ponad cztery dekady wcześniej, 13 maja 1981 roku, na placu Świętego Piotra w Watykanie papież Jan Paweł II został ciężko ranny w wyniku zamachu. Bezpośrednim sprawcą ataku był Turek Mehmet Ali Ağca. Nigdy nie udało się ostatecznie ustalić, kto faktycznie wydał rozkaz zabicia papieża.
Jednak w filmie to Kreml wydaje rozkaz: zlikwidować Jana Pawła II. Konstanty "Bruno" Brusicki (Bogusław Linda) – były snajper i legenda wywiadu – zostaje zmuszony do udziału w tajnej operacji zamachu na papieża. Jego zadaniem jest zatuszowanie śladów oraz eliminacja zamachowca – Alego Agcy. Wciągnięty w szpiegowską intrygę i bezwzględną walkę o wpływy, Bruno trafia w sam środek kulis zamachu, które do dziś budzą wiele pytań. W obliczu narastającego konfliktu wewnętrznego musi podjąć decyzje, które nie tylko zadecydują o jego losie, ale mogą też zmienić bieg historii. Jaką rolę odegra Bruno – i czy jego wybory wpłyną na przebieg tego przełomowego wydarzenia?
Kto występuje w filmie?
W gwiazdorskiej obsadzie obok Bogusława Lindy występują między innymi Karolina Gruszka ("Maria Skłodowska-Curie", "Święto ognia", "Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej") oraz Ireneusz Czop ("Broad Peak", "Jack Strong", "Wołyń").
Duet Pasikowski – Linda to żywa legenda. Kiedy przeczytałam scenariusz "Zamachu na papieża", nie miałam wątpliwości, że powstaje ciekawa produkcja, a fani twórczości tej dwójki nie będą zawiedzeni. Mam nadzieję, że moja bohaterka zaskoczy widzów – mówiła Karolina Gruszka.
W pozostałych rolach pojawili się Zbigniew Zamachowski ("Kurier", "Jack Strong", "Pokłosie"), Adam Woronowicz ("Teściowie", "Kurier", "Zimna wojna"), Wojciech Zieliński ("Psy 3. W imię zasad", "Furioza", "Wołyń"), Paulina Gałązka ("Furioza", "Dziewczyny z Dubaju", "Zabawa, zabawa"), Roma Gąsiorowska ("Sala samobójców", "Wojna polsko-ruska", "Listy do M"), Dobromir Dymecki ("Kos", "Kobieta na dachu", "1670") oraz Matylda Giegżno ("Światłoczuła", "Kos").
Kto stoi za filmem?
Władysław Pasikowski odpowiada za reżyserię i scenariusz dzieła. Zdjęcia zrealizował Maciej Lisiecki ("Psy 3. W imię zasad", "Sługi wojny"), za scenografię odpowiada Wojciech Żogała ("Święto ognia", "Listy do M. Pożegnania i powroty", "Pani od polskiego"), za kostiumy – Małgorzata Braszka ("Psy 3. W imię zasad", "Kamerdyner", "Kurier"), za charakteryzację – Agnieszka Hodowana ("Kulej. Dwie strony medalu", "Chrzciny", "Magnezja"), a za montaż – Jarosław Kamiński ("Psy 3. W imię zasad", "Kurier", "Jack Strong").
Producentem filmu jest studio Wonder Films, które ma w swoim dorobku współpracę z Władysławem Pasikowskim przy takich produkcjach, jak "Psy 3. W imię zasad", "Jack Strong" oraz "Kurier".
Linda: To nasz ostatni wspólny film
Umówiliśmy się z Władysławem Pasikowskim, że "Zamach na papieża" to nasz ostatni film, w którym gram główną rolę – powiedział Bogusław Linda o swojej dziewiątej współpracy z twórcą "Psów". Thriller pokazano podczas 50. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych.
Pasikowski nie pojawił się na konferencji prasowej promującej w Gdyni jego film. Jak poinformowano, przebywał wówczas niedaleko, na Helu. O "Zamachu na papieża" opowiadał m.in. Bogusław Linda. Aktor swoją dziewiątą współpracę z twórcą "Psów" podsumował krótko: Nie przeszkadzaliśmy sobie, dlatego – jak dobre małżeństwo – zrobiliśmy tyle filmów.
Poprosiłem Władysława, żebym mógł zabić papieża – że taki byłby temat filmu. Władek się z tego wywiązał (...). Myślałem o wszystkich świętościach polskich. Myślałem o tym, w czym grałem. Myślałem o tym, że przez wiele lat byłem aktorem, który działał przeciw komunizmowi. W związku z tym pomyślałem, że warto zadziałać przeciwko papieżowi – wspomniał.
Linda umówił się z reżyserem, że to ich ostatni film, w którym gra główną rolę, i że na tym kończą swoją – jak to ujął – "nieowocną karierę". Bawiliśmy się świetnie. Filmy z Władkiem to są takie filmy, gdzie udajemy kowbojów, Indian albo kogoś. A przy okazji Władek ma nieprawdopodobny talent do pisania dialogów, w których zawsze można znaleźć prawdę. I zawsze można znaleźć prawdziwą miłość, nienawiść, więc ta zabawa nie ma końca – powiedział. Aktor – który sam zrealizował m.in. "Sezon na leszcza" i "Jasne błękitne okna" – dodał, że nie planuje powrotu do reżyserii. To jest za trudne, za dużo stresu. Lepiej się w życiu bawić – skwitował.
Producent Klaudiusz Frydrych podkreślił, że Linda i Pasikowski są idolami jego młodości, a "Zamach na papieża" to od początku do końca dzieło tych dwóch artystów. Pytany o wyobrażenia twórcy na temat kulis zamachu na Jana Pawła II zapewnił, że filmy Pasikowskiego są poparte solidnym researchem. Choć ta sprawa była tak ważna, to oprócz Ali Agcy nikogo nie skazano. Tak naprawdę nie wiemy, jak było. Nie wiemy, kto za tym stał. Były śledztwa, rozprawy sądowe, a jedyny skazany to Ali Agca. Dlatego wydaje się, że to, co pokazujemy w filmie, jest dosyć blisko historii. Ale jak było naprawdę? Nie wiadomo – przypomniał.
Czop: To przez Lindę jestem aktorem
Ireneusz Czop zwrócił uwagę, że reżyser ma w sobie dużą dozę tajemnicy. Władysław oszczędnie nadaje kierunek nawigacji i trzeba się w tym znaleźć. Ale bardzo pilnuje napięcia, które jest w postaci. Kiedyś siedzieliśmy w kamperze i mówię do Bogusława: "Wiesz, że przez ciebie jestem aktorem?". A Boguś do mnie: "I co, i mam cię za to przepraszać?". Ci panowie – jak magnesy – przyciągnęli mnie do tego filmu. A Władysław jest taki, że bardzo pilnuje rytmu. Ma być szybko, ale nie głupio. Co to znaczy? Nie wiem, ciągle tego szukam. Cieszę się, że mam szansę wykonywać różne zadania w takim towarzystwie – powiedział.
"Zamach na papieża" to także kolejne spotkanie Pasikowskiego z operatorem Maciejem Lisieckim i scenografem Wojciechem Żogałą. Panowie mówili sobie, jaki jest kierunek, i każdy wykonywał swoją część zadania, żeby na końcu dojść do takiego efektu, jaki widzicie na ekranie. Oczywiście, to jest proces. Nigdy nie jest tak, że udaje się wszystko za jednym podejściem. Władysław nie lubi długich dokumentacji, więc musieliśmy szybko wybrać obiekty, przygotować i zdokumentować, żeby jak najszybciej zdecydować, które są najlepsze. Nie jest łatwo w dzisiejszych czasach odtworzyć świat sprzed lat. Może na co dzień tego nie zauważamy, ale gdy sięgnie się po materiały archiwalne, widać, jak rzeczywistość wokół nas się zmieniła i jak wiele trzeba włożyć pracy w scenografię, kostium, charakteryzację, żeby to wyglądało wiarygodnie – stwierdziła producentka wykonawcza Ewa Jastrzębska.
Giegżno: Znałam "Psy", ale bez całej otoczki
Matylda Giegżno przyznała, że ma świadomość kultowości kina Pasikowskiego, jednak sama chętniej sięgała po inne filmy. Jak byłam małym dzieckiem, to raczej nie oglądałam kina akcji, bo się bałam. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę, jakim to jest kultem i jaka to jest wartość. Nadrobiłam tych parę obrazów i lektur przed tym filmem. Szczerze mówiąc, "Psy" były czymś, co znałam i co było dla mnie bardzo wartościowe, ale cała otoczka tego kina była mi nieznana, bo albo mnie nie było na świecie, albo byłam bardzo mała – wyjaśniła 25-letnia aktorka.
Konkurs główny 50. festiwalu w Gdyni
Film Pasikowskiego był prezentowany w konkursie głównym 50. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych – obok m.in. "Franza Kafki" Agnieszki Holland, "Trzech miłości" Łukasza Grzegorzka, "Domu dobrego" Wojciecha Smarzowskiego i "Nie ma duchów w mieszkaniu na Dobrej" Emi Buchwald. Ostatecznie wygrali "Ministranci" Piotra Domalewskiego.