Clive Owen na ślepym torze. "Więzy krwi" z gwiazdorską obsadą w Polsce [ZDJĘCIA]
1 Canet po bożemu opowiada historię starą jak świat, sięgając po sprawdzone wzorce gatunkowe, częstokroć zaprzedając konieczne dla podobnej opowieści tempo przemożnej chęci dopowiedzenia każdej sceny, nawet kiedy nie pozostało już nic do dodania. Dlatego 2,5-godzinny film aż prosi się o cięcia, jest miejscami niemiłosiernie nużący i ciągnie się jak guma przyklejona do blatu szkolnej ławki
Media
2 Relacje braci Franka i Chrisa Pierzynskich (odpowiednio Billy Crudup i Clive Owen) opierają się na klasycznej dychotomii – jeden jest gliną, drugi kryminalistą, który wychodzi na wolność po dwunastu latach spędzonych za kratami. Podstawowe pytanie zadane przez Caneta stanowiące fundament problematyki filmu brzmi: czy tytułowe więzy krwi są na tyle silne, aby zneutralizować różnice światopoglądowe dzielące obu mężczyzn?
Media
3 Drogę do uzyskania, jak się okazuje, nieco tendencyjnej odpowiedzi reżyser komplikuje poprzez dodanie paru zmiennych, jak choćby zaćpaną byłą żonę Chrisa oraz dawną dziewczynę Franka, która jest teraz z innym. Lecz pomimo że już naznaczony fatalizmem punkt wyjścia sugeruje reakcję łańcuchową kolejnych tragedii, zaskakuje przedramatyzowanie całości, jakby Canet po jednym nieszczęściu dotykającym bohaterów zaraz planował dla nich, zupełnie niepotrzebnie, kolejne, przez co oglądamy ich jedynie w stanie nieznośnego, permanentnego napięcia
Media
4 Stylizowany na retrosensację film nie wykorzystuje swojego wcale niemałego potencjału, co jeszcze wzmaga rozczarowanie, gdyż stosunkowo łatwo wyobrazić sobie, jak "Więzy krwi" mogłyby wyglądać
Media
5
Media
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję