"Frankenweenie" – ukochane dziecko Tima Burtona
1 Amerykański filmowiec drastycznie zmienia jednak wydźwięk kanonicznej opowieści. Znikają obecne zarówno w powieści Mary Shelley, jak i w jej licznych adaptacjach kwestia wyrzeczenia się odpowiedzialności oraz lęk wywołany nieograniczonymi możliwościami nauki
Media / Disney
2 Niepokoje epoki wiktoriańskiej zostały zastąpione dylematami właściwymi pokoleniu wchodzącemu w dorosłość już w nowym tysiącleciu
Media / Disney
3 Burton rezygnuje także z kluczowego dla mitu o Frankensteinie pytania o etyczne granice zabawy w Boga. Moralny aspekt aktu ożywienia martwego ciała wciąż ma we "Frankenweenie" znaczenie, ważniejsze są jednak jego praktyczne konsekwencje
Media / Film Frame
4 To zresztą nie pierwsza Burtonowska przeróbka mitu frankensteinowskiego. Amerykanin podejmował ten temat już choćby w "Edwardzie Nożycorękim"
Media / Disney
5 Tim Burton nie kryje, że "Frankenweenie" to jedno z jego ukochanych dzieł. Od początku pomyślane było jako pełnometrażowy film zrealizowany w całości techniką animacji poklatkowej, która fascynowała go od czasu obejrzenia "King Konga" Coopera i Schoedsacka z 1933 roku
Media / Disney
6 Z uwagi na ograniczenia czasowe i budżetowe ciążące na początkującym jeszcze artyście, pierwsza próba sfilmowania tej historii – podjęta przed niemal trzydziestoma laty – zakończyła się sukcesem połowicznym. Chociaż Burtonowi udało się doprowadzić do realizacji projektu, była to zaledwie półgodzinna aktorska namiastka większego projektu. Studio Disneya, rozczarowane efektami pracy reżysera, zrezygnowało z jego usług. Jak na ironię to właśnie Burton będzie potem autorem jednego z największych hitów w historii wytwórni – "Alicji w Krainie Czarów" (2010)
Media / Disney
7 "Frankenweenie" to także film osobisty. Burton widzi w ożywiającym swojego ukochanego, potrąconego przez samochód, psa Wiktorze odbicie samego siebie sprzed lat. Energicznego chłopaka z nieokiełznaną wyobraźnią, który na strychu swojego domu kręci amatorską kamerą krótkie horrory inspirowane czarno-białymi klasykami o gigantycznych potworach
Media
8 I choć dzisiaj jest już w pełni świadomym swojej artystycznej wizji twórcą, Burton nadal pielęgnuje w sobie młodzieńcze fascynacje kinem, które niegdyś go ukształtowało. Już wcześniej dawał temu rozliczne dowody. Jeden ze swoich długich metraży poświęcił Edowi Woodowi, reżyserowi kojarzonemu z tanim kinem klasy wątpliwej
Media / Disney
9 Do pierwszej wersji "Frankenweenie" oraz do wspomnianego "Edwarda Nożycorękiego" angażował zaś weterana horrorów Vincenta Price'a. Rysy tego kultowego aktora nosi zaś w nowym filmie nauczyciel głównego bohatera, pan Rzykruski (głosu udzielił mu Martin Landau, który w "Edzie Woodzie" zagrał inną legendę horroru, Belę Lugosiego)
Media / Disney
10 Tym samym nowe dzieło Burtona staje się także przewrotnym i niedosłownym tekstem autobiograficznym. A także autotematycznym. Hołd oddany złotej erze horrorów Universalu objawia się tutaj w postaci licznych, acz nienachalnych cytatów, które zręcznie wplecione są w akcję filmu
Media / Disney
11 Kinofilskie nawiązania nie przytłaczają właściwej treści filmu, który, w dużym skrócie, namawia do podejmowania kreatywnych działań i właściwego skanalizowania energii wyzwolonej przez młodzieńczy bunt
Media
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję