"Zaróbmy jeszcze więcej"(aka "Let’s Make Money")
Austria 2008; reżyseria: Erwin Wagenhofer; dystrybucja: Against Gravity; czas: 107 min; Premiera: 11 września; Ocena 3/6


„Zaróbmy jeszcze więcej” Wagenhofera jest filmem zaangażowanym
. Wpisuje się w tę samą strategię ideologiczną, co znane już z naszych kin, głośne dokumenty z poprzednich sezonów: „Korporacja”, „Na przemiał”, „W górę Jangcy” czy „Śmierć człowieka pracy”. Upraszając, chodzi o mniej lub bardziej bezinteresowną polemikę z ekonomicznymi, społecznymi czy politycznymi prawidłami rządzącymi współczesnym światem. Wagenhofer mierzy się zaś z (nie)porządkiem ekonomicznym.

Reżyser „Zaróbmy jeszcze więcej”, z wykształcenia ekonomista, Erwin Wagenhofer, przy okazji autor innego, głośnego filmu interwencyjnego - „Nakarmić świat” z 2005 roku - twierdzi, że pomysł na dokument wziął się z niemożności odpowiedzi na pozornie prozaiczne pytanie: co dzieje się w momencie, kiedy wpłacamy pieniądze na konto, z czego wynika oprocentowanie, wreszcie, co kryje się za standardowym hasłem z reklam firm ubezpieczeniowych: niech pieniądze pracują na twoją przyszłość. Wagenhofer ujawnia te mechanizmy.

Reklama

p

Niewidzialnym bohaterem dokumentu Wagenhofera jest międzynarodowy kryzys finansowy. Wystarczy, że noga powinie się jednemu graczowi na rynku, natychmiast padają następni. Obserwowaliśmy ten mechanizm dokładnie pod koniec zeszłego roku. Austriacki reżyser pokazuje jednak świat w awarii niezależnej od kryzysu. Ponieważ nie ma idealnego systemu, wybieramy mniejsze zło (neoliberalizm), które nie przestaje być złem.

Wagenhofer nie bawi się w subtelności. Ma jasno określony cel, gotową tezę: wszystkiemu winien jest ów neoliberalizm, dzięki któremu demokracja zamieniła się w autoparodię. Nikt za nic nie bierze już odpowiedzialności; politycy, żeby pozyskać elektorat, chętnie, nawet kosztem jeszcze większego zadłużenia, subwencjonują nierentowne fabryki, firmy chronią miejsca pracy. Dobra publiczne są dzisiaj dobrodziejstwem elit, a świetnie wykształceni i uzdolnieni pracownicy w krajach Trzeciego Świata zarabiają mniej od uposażeń najniższej społecznie warstwy na Zachodzie. Jednocześnie kumulowanie kapitału w milionach euro czy dolarów pozostaje w gestii bardzo wąskiej grupy ekonomicznych bonzów dyktujących często absurdalne inwestycje. W „Zaróbmy jeszcze więcej” oglądamy na przykład niezamieszkałe przez nikogo, widmowe, luksusowe apartamenty na hiszpańskim wybrzeżu, otoczone basenami, kortami tenisowymi i golfowymi. Porażająco puste, wymarłe.

Reklama

Nikt w tym filmie nie mówi z troską o środowisku, ekologii czy humanitaryzmie. Liczy się bowiem jedynie potencjalny lub prognozowany wzrost gospodarczy, łatwe do przewidzenia zyski. Pojedynczy człowiek bez nazwiska jest w takiej kalkulacji jedynie mniej znaczącym trybikiem, który ma pomóc w maksymalnie szybkim kumulowaniu ekonomicznych profitów. W tej grze naprawdę nie ma sentymentów, dość powiedzieć że – jak się dowiadujemy – największy finansowy biznes robi się dzisiaj na wojnie.

Wagenhofer zderza ze sobą podatkowe raje, wygadanych i zarozumiałych facetów w markowych garniturach, którzy bez cienia kokieterii opowiadają o sposobach przechytrzenia gospodarczych i ekonomicznych nonsensów - to lobbyści, prawnicy, właściciele korporacji. W kontrze do tych wypowiedzi dostajemy obrazki rozwalających się domów, brudnych przedmieść, rynsztoków, zmęczonych i głodnych ludzi, pracujących w straszliwych warunkach za pół darmo. Zderzenie jest mocne, wnioski oczywiste.

A jednak film Wagenhofera, przy wszystkich zaletach, nie przekonuje do końca. Grzechem „Zaróbmy jeszcze więcej” jest nie tylko utrudniająca oglądanie monotonia, ale także uogólnienia wpisane w narracyjny tok. Nie trzeba być ekonomistą, żeby szybko zorientować się, że Austriak pokazuje zawsze tylko jedną, wygodną dla niego, stronę medalu. Z troską prezentuje na przykład biedę i slumsy w Indiach, ale nie dodaje, że w tym samym czasie w Indiach został wprowadzany przynoszący znakomite rezultaty plan poprawy bytowej mieszkańców. Podejrzewam, żeErwinowi Wagenhoferowi nie chodziło o wielostronny socjologiczny obraz, tylko o polityczny (ekonomiczny) manifest wymierzony w neoliberalizm. W tym znaczeniu zadanie się powiodło. Można się przestraszyć. Lepiej nie zarabiać?