Czy to prawda, że na planie między panią i reżyserem Johnem Patrickiem Shanleyem dochodziło do spięć?
Meryl Streep: Bzdura. Jakbym nie miała nic innego do roboty. Może on się nudzi i to wszystko wymyśla?
Wątpliwość – to słowo najlepiej charakteryzowałoby taką dwuznaczną sytuację. Dwie osoby opowiadają jedną historię i ich wersje kompletnie się różnią.
A to facet wygrywa.
A jaka jest pani wersja?
Taka, że poza planem robiłam na drutach. Uczyłam też Amy Adams (grającą w filmie młodą zakonnicę – red.). Cały czas dziergałam pracochłonny szal, który noszę w filmie. I John Patrick Shanely czuł się wykluczony z naszego kółka robótek ręcznych. Z tego powodu coś sobie ubzdurał i teraz na okrągło to opowiada, czym nieźle mnie wkurza.
Ale może to napięcie między wami pomagało w pracy?
To pomaga opowieści. Najwyraźniej John uznał moje metody pracy za zbyt nudne i zdecydował się coś ubarwiać? W każdym razie trzeba mu przyznać, że całość historii była świetnie napisana, tak precyzyjnie dopracowana, że praktycznie nie wymagała żadnych dodatkowych przygotowań. Wszystko, co trzeba było mieć, to pasja i wiara w swojego bohatera. No i świadomość tego, co reżyser chce w danej scenie osiągnąć.
Pani bohaterka ma w filmie męskie imię: siostra Aloysius Beauvier. Czy widzi w niej pani feministkę?
Myślę, że jest raczej produktem swoich czasów i konieczności funkcjonowania w hierarchii, w której nigdy nie będzie na szczycie, bo to miejsce jest zarezerwowane dla mężczyzn. Jest tym, czego się od niej akurat wymaga. Tak jest w islamie, że kobieta jest jedną piątą mężczyzny. Albo w mormońskim wyznaniu, według którego kobieta do nieba może trafić tylko za pośrednictwem swojego męża. Przy pracy nad filmem zainteresował mnie model życia zakonnic w świetle katolickiej konstrukcji cierpienia, rozumienia cierpienia, a przez to zbliżenia do Boga. Zakonnice żyją takim życiem bez innych właściwości. Nie wydaje mi się, żeby były w nim nieszczęśliwe. Nie wyglądają na nieszczęśliwe, tylko na takie, które trochę gorzej się bawią niż księża. Zakonnice, które spotykałam przygotowując się do roli, nie były nieszczęśliwymi kobietami, ale bardzo oddanymi, gotowymi do dużych poświęceń osobami.
Żyją tak samo jak zakonnice w filmie?
Akcja rozgrywa się w latach 60., więc od tamtej pory zmieniło się dosłownie wszystko. Ludzie naprawdę myśleli, że kobiety będą mogły zostawać księżmi. Doskonale pamiętam dysputy na ten temat.
Jakie największe wątpliwości ma pani w życiu?
Wątpliwości? No np. co jutro się wydarzy... (śmiech).
A w sensie zawodowym i osobistym? Jest pani czegoś szczególnie ciekawa?
Uważam, że ciekawość to jedna z najważniejszych cech zarówno aktora, jak i każdego człowieka. To forma poddawania rzeczywistości w wątpliwość, zamiast brania jej taką, jaka się wydaje na pierwszy rzut oka bez kwestionowania czegokolwiek. To jedyny sposób na przyjrzenie się czemuś głębiej. Ale nie podważam każdego wykonanego przez siebie zadania aktorskiego, już dawno minęłam granicę myślenia o sobie w kategoriach: „o Boże, jak staro wyglądam”. Uwielbiam proces powstawania filmu, tę unikalną możliwość bycia świadkiem procesu przekazywania myśli obrazem.
„Wątpliwość” sugeruje, aby kwestionować również własne lęki i wątpliwości.
Mam przyjaciela, zatrudnionego w sektorze ochrony, który napisał książkę „The Gift of Fear” („Dar strachu” Gavin de Becker – red.). To wspaniała książka, która ma dla kobiet bardzo ważne przesłanie: jeśli masz przeczucie, że coś ci zagraża, z pewnością tak jest, zaufaj swojej intuicji. Mamy naturalnie wbudowane sensory, którymi intuicyjnie odbieramy rzeczywistość. Film „Wątpliwość” mówi: nigdy nie wolno zapomnieć o tym, że jest się przede wszystkim człowiekiem. Ale jednocześnie przypomina, że ludzka natura to totalny bajzel. Film nie jest receptą na prawdę.
Uważa pani, że dziś, w dobie reality tv, fikcja artystyczna ma jeszcze jakąś siłę?
Dobre pytanie. Nie mam pojęcia. Sama często, gdy siedzę w domu, oglądam telewizję i tak samo jak wszyscy kocham i nienawidzę reality show. Bo po chwili rozrywki robi się totalnie nudno, płytko, powierzchownie. A ja lubię przyjąć choć na chwilę czyjś punkt widzenia. Gdy jestem w muzeum, lubię, gdy o wystawie opowiada mi historyk sztuki, to daje perspektywę inną od mojej własnej. Dostrzegam coś więcej niż tylko obrazy wiszące na ścianach. Taką właśnie inną perspektywę daje „Wątpliwość”. Ale lubię też przedsięwzięcia typu „Mamma Mia!”, w których chodzi wyłącznie o dobrą zabawę.
Podobno po „Mamma Mia!” bała się pani, że pani dzieci będą się chciały przeprowadzić na Alaskę?
Nie grozi im to. To przecież ostatnie miejsce na świecie, do którego można chcieć pojechać.
Rozmawiał Joao Antunes
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
"Wątpliwość" to kandydat do tegorocznych Oscarów w 5 kategoriach: Aktorka Pierwszoplanowa (Meryl Streep), Aktor Drugoplanowy (Philip Seymour Hoffman), dwie nominacje dla Aktorek Drugoplanowych (Viola Davis, Amy Adams), Scenariuusz Adaptowany
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Śledź na żywo rozdanie Oscarów 2009 na Dziennik.kultura.pl
Nasza relacja w niedzielę 22 lutego ok. 2 w nocy czasu polskiego
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------