Akcję filmu osadzono w czasoprzestrzeni bardzo dokładnie. Fabuła stanowi jedną długą retrospekcję - amerykańscy turyści wysłuchują w szkockim pubie prawie dwugodzinnej klechdy gadatliwego staruszka. Jak się okazuje: o nim samym.

Reklama

Jest rok 1942, cicha zielona wioska (piękne zdjęcia... Nowej Zelandii). Trwa wojna, ojciec 12-letniego Angusa zginął śmiercią żołnierza patrioty. Chłopca wychowuje matka, w domu brakuje ciepła i radości. Za to nie brakuje obcych - w chałupce stacjonują żołnierze chroniący okolice przed ewentualną inwazją Niemców. Smutne i samotne dziecko znajduje w końcu przyjaciela. Dziwny obiekt, który przynosi znad jeziora, okazuje się jajem. Wykluje się z niego stworek. Crusoe najpierw jest pociesznym smoczym szczeniakiem, jednak szybko przemieni się w wielgachnego quasi-dinozaura, co mocno skomplikuje sytuację.

Schematyczna fabuła nie znudzi najmłodszych, a komputerową animację docenią nawet dorośli. Jednak film, który niczym nie wyróżnia się z zalewu podobnych „familioków”, może liczyć co najwyżej na karierę telewizyjną.