– W czasach, gdy wampiry wkroczyły do głównego nurtu popkultury – do wysokobudżetowych filmów czy seriali telewizyjnych, związany z nimi element szoku i mrocznej tajemnicy zaczął zanikać – wyjaśnia scenarzysta, Marti Noxon. – Dominują wampiry romantyczne. Chcieliśmy tego uniknąć, dlatego trzymaliśmy się ducha oryginalnego filmu.
– Wampir, którego gram, nie ma w sobie nic romantycznego – zapewnia sam aktor. – To po prostu zabójca. Może trochę znudzony, bo działa już jakieś czterysta lat, ale ciągle musi się tuczyć cudzą krwią. Więc to robi. Życie nastoletniego Charleya Brewstera (Anton Yelchin) w końcu układa się tak jak trzeba: jest popularny i umawia się z najfajniejszą dziewczyną w szkole. Problemy pojawiają się z chwilą, gdy do domu obok wprowadza się Jerry (Farrell) – z pozoru świetny facet, w którym jest jednak coś niepokojącego. Jedynie Charley zdaje się to zauważać... Pozostali, wliczając w to matkę Charleya (Toni Collette), nie dostrzegają odmienności nowego sąsiada. Nastolatek dochodzi w końcu do jedynego słusznego wniosku – Jerry jest wampirem. Chłopak na własną rękę musi pozbyć się potwora żerującego w jego dzielnicy.
Dzieło stanowi remake horroru Toma Hollanda z 1985 roku. W pierwotnej wersji wampira sportretował Chris Sarandon.