Na ekranie pojawia się nieprzyzwoicie ładna dziewczyna (Elisha Cuthbert). Jest modelką, twarzą z reklam, niedostępnym obiektem pożądania. Niedostępnym? To jest horror mający spełnić najbardziej skryte fantazje widza, więc już za chwilę znajdzie się ktoś, kto ją porwie. Dziewczyna budzi się w ciemnym pokoiku. Nagle jedna z jego ścian okazuje się oknem, z którego widać plażę i palmy. Śpiewają ptaki, szumi ocean.

Myślę: genialny pomysł - psychopata uprowadził swoją ofiarę na bezludną wyspę. Nic z tego. Okno okazuje się jedynie projekcją, która ma psychicznie zdołować modelkę, a my po raz kolejny obejrzymy film rozgrywający się w czterech ścianach. Kłania się "Kolekcjoner" z freudowskim Terence’em Stampem, pragnącym wyleczyć kompleksy przez uwięzienie w piwnicy pięknego kobiecego motyla. To od niego się zaczęła przed laty moda na historie o piwnicznych romansach, która dziś eksploduje w kinie zarówno azjatyckim, jak i amerykańskim.

Wielkim zaskoczeniem jest nazwisko reżysera. Roland Joffe to przecież człowiek, który nakręcił niegdyś "Misję" i "Pola śmierci". W "Sadyście" ten 60-letni twórca wchodzi na żerowisko młodych wilków współczesnego horroru. Próbuje z Elim Rothem licytować się na obrzydliwości. Pokazuje twarze oblane kwasem, związane ciała w konwulsyjnych drgawkach, wyrwanie zębów kombinerkami. Lecz o ile w "Hostelu", zwłaszcza jego drugiej części, było coś perwersyjnie pociągającego, o tyle "Sadysta" jest żałosny, ponieważ ujawnia ambicje artystyczne reżysera. Tu nie chodzi o posokę i seks, lecz o dotarcie do istoty życia! Przez cały film przewija się pytanie: "Co jest realne?", powtarzane przez ofiarę i oprawcę.

Jeszcze większym szokiem niż udział Joffego w tej farsie, jest nazwisko Larry’ego Cohena jako twórcy pomysłu oraz współscenarzysty. Wygląda to tak, jakby nestor horroru próbował na siłę wymyślić kasowy przebój, przejrzał więc box office’y, zobaczy, że w ostatnich latach najlepiej sprzedawała się "Piła" i nagryzmolił coś podobnego. Bezdennie głupiego, pozbawionego choćby jednej oryginalnej "grzesznej przyjemności".





Reklama