">This Is It< to najlepszy przeciętny film, który widziałem" - pisze w portalu Interia.pl Michał Michalak. "Komercyjny pośpiech twórcom nie pomógł, ale uratował ich sam Jacko, którego charyzma prześwieca spod klatek filmowych" - dodaje.

"Twórcy zadbali, byśmy w dwugodzinnym materiale zobaczyli Michaela, o jakim w ostatnich miesiącach, czy nawet latach, nie mówiło się zbyt często: żywotnego, kreatywnego, pochłoniętego swą największą miłością - muzyką. To portret Artysty u szczytu możliwości" - pisze z kolei Piotr Pluciński ze Stopklatki.

Nie przeczy temu Maja Katz z Filmwebu, dla której król popu jest w filmie"artystą spalającym się do reszty dla potrzeb stworzenia wybitnego show" czy "gejzerem energii eksplodującym ekstatycznie podczas prób. Ten Piotruś Pan aż się pali, by odlecieć do muzycznej Nibylandii wraz ze swoimi słuchaczami".

Film przypomina, że Michael Jackson jako gwiazda nie przestaje świecić. Co więcej - dodaje Zbigniew Hołdys - jest jedną z nielicznych. Tych, która świeci w galaktyce nie śmieci, lecz prawdziwego artyzmu. "Cała prawda polega na tym, że na ekranie można było zmierzyć przepaść, jaka dzieli świat czegoś, co jest dzisiejszą pop muzyką, od świata sztuki, który reprezentował Jacksons" - mówił w swojej wideorecenzji Zbigniew Hołdys.



Czy wyniki sprzedaży biletów (w Stanach Jackson pośmiertnie zarobił już ponad dwa miliony dolarów) potwierdzą opinie krytyków? Film Kenny'ego Ortegi "This Is It" od środy 28 października przez dwa tygodnie do zobaczenia w polskich kinach.













Reklama