Film opowiada historię oddziału US Army, walczącego z Niemcami w Toskanii. Jeden z żołnierzy zaprzyjaźnia się ze znalezionym w górach chłopcem-sierotą. Włoska premiera "Cudu w Sant Anna" upłynęła w atmosferze skandalu. Gospodarze, zamiast tradycyjnie dziękować Amerykanom za wyzwolenie, oskrarżyli reżysera o zniesławianie antyfaszystów.

Reklama

Włoscy kombatanci stawili się pod kinem w Viareggio z transparentami: "Historii nie przekreśla się, ruchu oporu nie obrzuca się błotem". Zbulwersowała ich zawarta w filmie sugestia, jakoby zdrada jednego z członków ruchu oporu była powodem masakry w Sant Anna di Stazzema w Toskanii. W sierpniu1944 roku oddziały SS zamordowały tam 560 Bogu ducha winnych wieśniaków.

Spike Lee dolał jeszcze oliwy do ognia, ogłaszając podczas konferencji prasowej, że "partyzanci nie byli kochani przez wszystkich" i że "byli wśród nich tacy, którzy po dokonaniu jakiejś akcji uciekali w góry, zostawiając ludność cywilną, by poniosła za to konsekwencje". Reżyser stwierdził, że nie ma za co przepraszać, a całe zamieszanie świadczy, że Włosi nie znają swojej historii.

Arogancję Spike'a Lee daremnie usiłował zatuszować James McBride - autor książki, na podstawie której nakręcono film. Zapewniał, że szanuje partyzantów i nie chciał ich urazić. "Jako czarnoskórzy Amerykanie doskonale rozumiemy jak to jest, kiedy ktoś inny opowiada o naszej historii" - przekonywał McBride, który napisał także scenariusz "Cudu w Sant Anna".

Reklama

Twórcy filmu mimowolnie wpisali się we włoski spór o najnowszą historię. Nad Tybrem coraz częściej słychać opinie, że porównywanie Mussoliniego z Hitlerem jest dla tego pierwszego krzywdzące, a włoski faszyzm był zjawiskiem bardziej złożonym, niż dotąd sądzono. Rehabilitacji duce towarzyszy umniejszanie roli, jaką odegrał ruch antyfaszystowski.

Włoskie kontrowersje, przypominające nieco nasz rodzimy konflikt wokół "Tajemnicy Westerplatte", nie pomagają filmowi Spike'a Lee. W Ameryce "Cud w Sant Anna" zbiera słabe recenzje, a co gorsza - nie przyciąga widzów do kin. Podczas tak zwanego weekendu otwarcia zarobił 3,5 miliona dolarów. Przy budżecie w wysokosci 45 milionów trudno uznać ten rezultat za sukces.