Inne
"Księga ocalenia"(AKA "The Book of Eli") USA 2010; reżyseria: Albert Hughes, Allen Hughes; obsada: Denzel Washington, Mila Kunis, Gary Oldman; dystrybucja: Monolith; czas: 118 min; Premiera: 29 stycznia; Ocena 2/6


Spalona słońcem (oraz nuklearnym wybuchem) Ziemia, gdzie woda stała się towarem na wagę złota. Pokryte szarym pyłem puste drogi z wrakami samochodów i szkieletami kierowców, których Apokalipsa dopadła na środku autostrady. Ludzkość zepchnięta znów do stadium pierwotnej hordy, która rządzi się wilczymi prawami i walczy o przetrwanie za wszelką cenę. W tym wszystkim On – samotny Wędrowiec, podążający wytyczoną Ścieżką, wiedziony wewnętrznym (?) Głosem, realizujący swoje Przeznaczenie. Przy okazji obcinający rączki i nóżki oraz fachowo wypruwający flaki z prymitywnych głupków, którzy stanęli mu na drodze. Przepraszam: Drodze.

„Księga ocalenia” zmierziła mnie do granic wytrzymałości. Jeśli chodzi o futurystyczne kopsaniny, to już widziałam „Mad Maksa”, nawet kilka razy, i wystarczy. Inne wizje końca ludzkiej cywilizacji, z wyczerpującym temat „O-bi, o-ba” Piotra Szulkina na czele, też nasyciły moją wewnętrzną potrzebę gorzkich diagnoz. Film z Denzelem Washingtonem nie wnosi tu nic nowego, nie oferuje nic poza kilkoma brutalnymi do granic obrzydliwości scenami walki. Na poziomie idei jest zaś niewiarygodnie prymitywny.

Reklama



Osią akcji jest poszukiwanie książki, a właściwie Księgi. O wejściu w jej posiadanie marzy lokalny bonzo Carnegie (Gary Oldman), rządzący małym ludzkim stadkiem morderców, grabieżców i gwałcicieli. Tak się interesująco składa, że mityczną Księgę niesie w plecaku świeżo przybyły do osady Wędrowiec (Washington). Ale on, w przeciwieństwie do Carnegiego, który widzi w książce narzędzie władzy, dające niepodzielny rząd dusz, wie, że jego brzmieniem jest ocalenie ludzkości poprzez zawarte w księdze Słowo. A kto na słowo głuchy, temu Denzel obetnie/odstrzeli różne członki, z uszami włącznie. Na szczęście ziarno pada na podatny grunt u niejakiej Solary (Mila Kunis), która wyrusza w dalszą drogę z Wędrowcem, by pomóc mu wypełnić Przeznaczenie. Oczywiście źli ludzie rzucają się w pościg, więc jatka, wybuchy, a nawet kanibalizm pojawią się w kadrze. Na szczęście Ocalenie w osobie białowłosego starca już majaczy na horyzoncie...

Słowo „majaczy” wydaje mi się tu kluczowe. Cały film jest bowiem płaskim, jednowymiarowym majakiem i nie ma sensu poddawać go poważnej analizie - w naszej skali ocen od 1 do 6 zasłużył sobie na mocną... jedynkę. Dwójkę, jeżeli przypomnieć sobie, że epizodyczną rolę zagrał tu Tom Waits. Słuchanie jego głosu jest zawsze przyjemnością, nawet gdy wygłasza brednie.

p