Warto było czekać pięć lat na nowy film dokumentalny Wojciecha Staronia. "Bracia" stanowią kolejny dowód charakteryzującej reżysera wytrwałości i precyzji. Tytułowych bohaterów Staroń poznał ponad 20 lat temu, gdy jeszcze jako student udał się w podróż po Kazachstanie. Wchodzący na nasze ekrany film stanowi ukoronowanie reżyserskiej fascynacji postaciami sędziwego malarza i kartografa. Pozornie Alfons i Mieczysław Kułakowscy, którzy po latach przymusowej emigracji postanawiają osiąść na stałe w Polsce, nie pasują do uniwersum twórcy realizującego swoje filmy z dala od kraju. W rzeczywistości odnajdziemy jednak w "Braciach" właściwie wszystkie wątki powracające w dotychczasowych dokumentach Staronia.
"Bracia" to przede wszystkim kolejna w dorobku reżysera przenikliwa analiza relacji międzyludzkich. W "Syberyjskiej lekcji" byliśmy świadkami cementowania się uczucia filmowca do jego ówczesnej dziewczyny, a później małżonki. W zrealizowanej 10 lat później "Argentyńskiej lekcji" obserwujemy na ekranie perypetie syna Staroniów – Janka. Na pierwszy plan wybija się przyjaźń nawiązana przez chłopaka z koleżanką, która pomaga mu w pierwszej konfrontacji z problemami dorastania. Oba tytuły stanowią subtelny hymn na cześć bliskości i oparcia uzyskiwanego przez nas w drugim człowieku.
Nie inaczej dzieje się także w "Braciach", nawet jeśli bohaterowie często traktują siebie nawzajem w sposób daleki od ideału. Staroń otwarcie portretuje sprzeczki Mieczysława i Alfonsa, których źródeł należy się dopatrywać chyba w niezgodności charakterów. Niejednokrotnie można odnieść wrażenie, że znalezienie porozumienia między nieco zgorzkniałym pragmatykiem a kapryśnym artystą jest po prostu niemożliwe do osiągnięcia.
Szybko orientujemy się jednak, że bracia mogą sobie pozwolić na codzienne niesnaski, gdyż odczuwają pewność, że żadna z nich nie zdoła zachwiać fundamentami ich wzajemnej relacji. Doskonale widać to w przejmującej scenie, w której dochodzi do pożaru domu zapełnionego obrazami Alfonsa. Mężczyzna potrafi stawić czoło tragedii, ponieważ wie, że nie jest w jej obliczu osamotniony i zawsze może liczyć na brata. Dzięki temu, kiedy tylko otrząsa się z szoku, postanawia, że swoje obrazy namaluje od nowa. To niejedyna sytuacja, gdy Kułakowscy prowadzą w duecie skuteczną walkę z przeciwnościami losu. Działo się tak choćby we wczesnej młodości, gdy – z narażeniem życia – uciekali z Syberii, gdzie zostali zesłani z całą rodziną. Podobnie jest również dziś, w momencie gdy polska rzeczywistość, za którą tak tęsknili, okazuje się dla nich obca i niedostępna.
Niezależnie od delikatnego rozczarowania sytuacją w ojczyźnie podjęta przez Kułakowskich decyzja o powrocie zasługuje na szacunek. Mimo podeszłego wieku bohaterowie znaleźli w sobie siłę, by – zamiast do końca życia karmić się mitem o utraconym raju – skonfrontować się z rzeczywistością. Ze względu na obecność w filmie tego wątku "Braci" można uznać za hołd dla zanikającej dziś kresowej mentalności, której wyznacznikami miałyby być upór i determinacja. Dokument Staronia fascynuje także jako opowieść o starości pokazywanej na ekranie z godnością, ale i bez upiększeń. Reżyser wskazuje, że upływający czas naznacza fizyczność i psychikę bohaterów, w szczególności Mieczysława. Jednocześnie jednak wierzy, że żadne zewnętrzne okoliczności nie są w stanie przytępić temperamentu bohaterów i osłabić siły ich braterskiej więzi.
Bracia | Polska 2015 | reżyseria: Wojciech Staroń | dystrybucja: Staron Film | czas: 70 min