Coraz trudniej zrozumieć mi fenomen "Igrzysk śmierci". Owszem, pierwsza część wniosła powiew świeżości do kina dla starszych nastolatków, ale druga już była lekko nużącą – nawet jeśli świetnie zrealizowaną – powtórką z rozrywki. Trzecia, przedostatnia, jest jak dotąd najgorsza.

Reklama

Wynika to przede wszystkim ze sztucznego podziału "Kosogłosa" na dwa filmy – niewiele się tu dzieje, bo najlepsze trzeba przecież zostawić na wielki finał. Ale i o świecie, w którym toczy się akcja, niczego nowego się dowiemy. Panem – czyli futurystyczna dyktatura zbudowana na gruzach Stanów Zjednoczonych – wciąż jest rządzony przez bezlitosnego prezydenta Snowa (Donald Sutherland). Rebelia ledwo się tli, żeby wybuchnąć z pełną mocą, potrzebuje symbolu – zostanie nim oczywiście Katniss Everdeen (Jennifer Lawrence), której zmagania podczas igrzysk śmierci lud śledził z zapartym tchem. Katniss niechętnie bierze na siebie ten ciężar, robi to w gruncie rzeczy z miłości (a jej ukochany jest więźniem dyktatora), cały czas czuje się manipulowana przez przywódczynię rebeliantów, prezydent Coin (Julianne Moore).

Rozczarowanie polityką, propagandą, sztucznie budowanym poczuciem wspólnoty to zresztą najciekawszy wątek "Kosogłosa". Niestety głęboko ukryty, a ostatecznie społeczne przesłanie "Igrzysk śmierci", zawsze nieco łopatologiczne, zmienia się w zbiór patetycznych sloganów, zaś akcja ustępuje miłosnym rozterkom rodem ze "Zmierzchu". Na dodatek całość coraz bardziej przypomina schemat podkradziony z "Gwiezdnych wojen" i dziesiątek innych filmowych lub literackich baśni: młoda bohaterka okazuje się jedyną osobą zdolną – z niewielką pomocą przyjaciół – poprowadzić rebeliantów do walki ze znienawidzonym tyranem.

Wielki finał za rok i wtedy być może do "Igrzysk śmierci" wrócą emocje i napięcie. Na razie z ekranu wieje nudą, a seans ratują jedynie aktorzy. Jennifer Lawrence jest może w niektórych scenach nazbyt histeryczna, jednak wciąż ma godną podziwu charyzmę. Zapadają w pamięć epizody Woody'ego Harrelsona, Jeffreya Wrighta, a przede wszystkim Philipa Seymoura Hoffmana – ten wielki aktor (zdążył przed śmiercią nakręcić niemal wszystkie sceny do obu części "Kosogłosa"), nawet nie mając zbyt wiele do zagrania, zdołał stworzyć kreację przykuwającą całą uwagę widowni.

Reklama

IGRZYSKA ŚMIERCI: KOSOGŁOS. CZĘŚĆ 1 | USA 2014 | reżyseria: Francis Lawrence | dystrybucja: Forum Film | czas: 123 min