W westernie, jak w żadnym innym gatunku, świat jawi się w czarno-białych barwach. Jedni są dobrzy, inni źli. Nie ma niezdecydowanych. Bohaterowie filmu Hinera Saleema dobrze o tym wiedzą. Nawet jeżeli przez moment z tyłu głowy pojawia się jakaś wątpliwość, ekranowe wydarzenia sprawiają, że opowiadają się po którejś ze stron i bardzo szybko odchodzi ona w niepamięć. Garym Cooperem z "W samo południe" jest tutaj Baran, wojenny weteran i człowiek absolutnie bez skazy. Dobrą prostytutkę zastępuje dobra nauczycielka, której nie w smak podyktowany tradycją konserwatyzm i ustawione zamążpójście. A ci źli? No cóż, mówiąc oględnie – cała reszta.
W filmie Hinera Saleema może się podobać to, że reżyser nie kopiuje bezmyślnie gatunkowych prawideł. Zamiast tego modyfikuje je wedle uznania, wpasowując w określony krąg kulturowy. Ukazuje absurdy, które są konsekwencją transformacji, puszczając przy tym nie raz i nie dwa do widza oko. Bo jak inaczej potraktować z pozoru poważną scenę egzekucji, w której w kulminacyjnym momencie okazuje się, że… zabrakło liny. Uśmiech nieraz zagości na twarzy widza. Nie będą także zawiedzeni miłośnicy strzelanin rodem z włoskich spaghetti westernów. Krew leje się obficie, a i aparycja niektórych ekranowych bohaterów spokojnie dałaby im rolę u Sergia Leone. Bo przecież dobry – jest, zły również, a i brzydki też się znajdzie.
PEWNEGO RAZU NA DZIKIM WSCHODZIE | Francja, Niemcy 2013 | reżyseria: Hiner Saleem | dystrybucja: Vivarto | czas: 100 min