W pierwszej kolejności nie jest to film zrobiony z myślą o dorosłych, a o dzieciach. To ważne, bowiem jeśli w ogóle komuś ma się podobać, to właśnie najmłodszym widzom i ich opinia może być dokładnie odwrotna.
W jednej z gazet pojawił się niedawno interesujący artykuł, który na przykładzie animowanej "Krainy lodu" analizował, czy da się w ogóle "zaprojektować" kinowy hit i jakie składniki o tym decydują w głównej mierze. Wnioski? Stare jak świat. Najważniejszy wciąż jest scenariusz.
Nie jest to najlepsza wiadomość dla "Antboya", bo tu nie dość, że historia jest dość pretekstowa, to w dodatku wtórna. I oczywiście do pewnego stopnia można tłumaczyć to faktem, że to kino o superbohaterach, więc prochu się nie wymyśli, ale twórcy nie mogą zapominać, że oryginalność zawsze jest w cenie.
Duński reżyser poszedł po linii najmniejszego oporu, ani na moment nie wyłamując się ze sprawdzonego już wielokrotnie schematu. Bo to, że głównego bohatera zamiast pająka kąsa mrówka i zamiast wypuszczać pajęczyny sika kwasem, nie jest chyba wystarczającym argumentem w jego obronie.
Całą resztę znamy bardzo dobrze – supermoce, walka ze złem tego świata, które uosabia szalony naukowiec, wartość prawdziwej przyjaźni, wreszcie zabieganie o względy ukochanej dziewczyny. Najbardziej oryginalny w całym projekcie był chyba pomysł na niskobudżetowe kino o superbohaterach. Ponoć pierwsze takie w duńskim kinie. Po projekcji "Antboya" nie jestem pewien, czy chciałbym widzieć kolejne.
ANTBOY | Dania 2013 | reżyseria: Ask Hasselbalch | dystrybucja: Vivarto | czas: 77 min