Duża w tym zasługa Roberta Więckiewicza, który w roli Hitlera czuje się jak Piotr Adamczyk w roli Jana Pawła II. Aktor szarżuje w każdej scenie, ale nie przekracza granicy dobrego smaku. Führer w jego interpretacji to metroseksualny fajtłapa, którego rojenia o idei Wielkich Niemiec przypominają bajania egzaltowanego nastolatka. Interesujące jest to, jakie uczucia wywołuje ta postać w widzach. Hitlera z "AmbaSSady" trudno się brzydzić i nie sposób bać. Nim raczej trudno jest się w ogóle przejąć. A jeśli już, to można mu wyłącznie współczuć jego małości. To druga obok kreacji Wałęsy w filmie Andrzeja Wajdy rola, która prowadzi Więckiewicza na szczyt w rankingu najlepszych polskich aktorów współczesnych. Na razie niewiele wskazuje na to, żeby komuś szybko udało się go zdeklasować.
Interesująco wypada też Adam Darski, bardziej znany jako "Nergal" wokalista zespołu Behemot. Muzyk debiutujący jako aktor w filmie Machulskiego jest ucieleśnieniem nazwy jednej z Facebookowych grup, głoszących, że naziści byli źli, ale dobrze się ubierali.
Całą recenzję Artura Zaborskiego czytaj w serwisie Stopklatka.pl >>>