Trudno sprecyzować wyraziste konotacje gatunkowe tytułu. Film jest czarno-biały, ale pojawiają się w nim istotne z punktu widzenia dramaturgii fragmenty barwne, "Cezar musi umrzeć" łączy formułę społecznego reportażu z oryginalną trawestacją jednego z najsłynniejszych dramatów Szekspira. Najciekawsza jest jednak sama historia: w stylizowanej na dokument fabule grupa więźniów bierze udział w próbach do przedstawienia "Juliusza Cezara", które powstaje w ramach specjalnego programu resocjalizacyjnego. Zabójcy, mafiosi z Sycylii, pospolici złodzieje, występują w projekcie, który z czasem zaczyna być dla nich ważny.
Bracia Taviani zręcznie i z wdziękiem podpatrują emocje więźniów. Uprzedźmy od razu, że w tym przypadku chodzi o postawę afirmatywną. Twórcy "Kwiatuszka" swoim zwyczajem widzą świat w jasnych barwach, wierzą w humanizm i człowieczeństwo. Więźniowie z "Cezara", pomimo początkowych oporów, wzorcowo przyswajają idee Szekspira, a ich wspólny spektakl – co zobaczymy już w pierwszej scenie – będzie wielkim sukcesem.
Siłą tego skromnego filmu, nagrodzonego jednak Złotym Niedźwiedziem na festiwalu w Berlinie oraz pięcioma statuetkami włoskiego przemysłu filmowego – "David di Donatello", jest dystans i poczucie humoru. W doskonały nastrój wprowadza już jedna z pierwszych scen. Reżyser teatralny, Fabio Cavalli, organizuje casting do przedstawienia. Każdy więzień ma powiedzieć kilka zdań. Niektórzy są agresywni, inni wzruszeni albo zawstydzeni. Mówią od siebie – opowiadają, gdzie się urodzili, gdzie mieszkają obecnie – ale reżyser prosi ich, by w słowach zawarli emocje. Mają być delikatni oraz gruboskórni. Montażowa układanka tych przesłuchań to podobnie jak w literackim pierwowzorze Szekspira długi katalog ludzkich postaw. Od złości po agresję, ale także uśmiech. Coś na ten temat najpewniej wiedzieli członkowie Camorry i innych przestępczych organizacji mafijnych, wynajęci mordercy lub drużyna oprychów odsiadująca wyroki "za niewinność".
"Juliusz Cezar", jak wiele innych szekspirowskich arcydzieł, jest tekstem współczesnym, bezkonfliktowo przyswajanym przez krańcowo różne grupy społeczne. W wiele razy przenoszonej do kina sztuce Szekspira z 1599 r. (w hollywoodzkich adaptacjach dramatu grali James Mason, Marlon Brando czy Charlton Heston), występujący pod własnymi nazwiskami bohaterowie filmu: Cosimo Rega, Salvatore Striano, Giovanni Arcuri czy Antonio Frasca, odnaleźli fragmenty prywatnych biografii. Prywatne dylematy, wątpliwości, wciąż wspominane zdrady ich przyjaciół.
Szekspir z wirtuozerią przedstawił w "Juliuszu Cezarze" ambiwalencję rysunku psychologicznego polityków i władców albo ludzi przekonanych o własnym poczuciu godności i sprawiedliwości. Dla więźniów zaproszonych do udziału w spektaklu wnikliwe przeczytanie tez zawartych w dramacie było szokiem. Spędziwszy wiele lat w zakładzie penitencjarnym, nie zdobyli się na moment autorefleksji. Nie zadali pytań, co naprawdę popchnęło ich do przestępstwa albo czy udało się odpokutować winę.
Autor zdjęć, Simone Zampagni, w czarno-białych kadrach utrwalił codzienność więzienia o zaostrzonym rygorze. Ascetyczne wnętrza, mało fotogeniczne rysy. Wszystko wydaje się autentykiem, jest jednak cudownym, filmowym kłamstwem. Więźniowie w celach lub na spacerniaku deliberują przecież o Szekspirze, nie o grypserze. Kłócą się, spierają, a w profilach Kasjusza, Brutusa czy Marka Antoniusza odkrywają autoportrety. Sędziwi reżyserzy przypominają, że sztuka może zmieniać życie. Paolo i Vittorio Taviani nie są jednak infantylni, nie dają gwarancji ostatecznej przemiany bohaterów. – Sztuka nie może zbawić świata, ale może ów świat ukołysać – pisał Jarosław Iwaszkiewicz. Otóż to.
CEZAR MUSI UMRZEĆ | Włochy 2012 | reżyseria: Paolo Taviani, Vittori Taviani | dystrybucja: Vivarto | czas: 76 min