Sumienie Ameryki łagodnieje. Oliver Stone, pacyfista i najostrzejszy krytyk kapitalistycznych wynaturzeń, postanowił odetchnąć. Najnowszy film twórcy "Plutonu" bawi, tumani, przestrasza, lecz z całą pewnością do niczego nie wzywa i nikomu nie grozi palcem. Nie jest też apoteozą odwagi cywilnej ani rozgrzanym do czerwoności manifestem ideologicznym. Widać wyraźnie, że przy okazji "Savages" najlepiej bawił się właśnie Stone, pragnący odpocząć od własnego politycznego zacietrzewienia.
Reżyser, który do tej pory eksponował tragiczne konflikty maksymalnie spolaryzowanych postaw oraz z upodobaniem wskazywał winnych i dawał upust swojemu oburzeniu, nagle postanowił przejść na drugą stronę barykady i wcielić się w rolę beztroskiego uczniaka. Miesza więc w filmie elementy prawdziwie wybuchowe – takie jak chociażby trudne relacje białych i Latynosów czy też zagubienie wracającego z Iraku weterana – z sentymentalną historyjką miłosną.
W "Savages" najważniejszy jest wątek Bena i Chona, dwóch botaników, którzy z powodzeniem handlują wyhodowaną przez siebie odmianą marihuany. Ich nowy, świetny towar zostaje szybko wywęszony przez członków meksykańskiego kartelu. Jego przywódczyni Elena (Salma Hayek) składa Amerykanom propozycję współpracy. Ci odmawiają i przez to ściągają na siebie gniew niedoszłej szefowej oraz jej najbardziej bezwzględnego zabójcy: Lado (Benicio del Toro). Kartel porywa Ophelię, w której zakochani są obydwaj bohaterowie, zmuszając ich tym samym do posłuszeństwa. Oni jednak postanawiają odpowiedzieć atakiem na atak i w efekcie rozpętują prawdziwą wojnę. Napędza ją nie tylko oczywisty w tej sytuacji konflikt interesów, ale także nienawiść, jaką "dziki Meksyk" żywi wobec swoich amerykańskich sąsiadów z północy.
Tytułowi dzicy to oczywiście nie tylko zapatrzeni w figurkę Świętej Śmierci Meksykanie, ale także biali, którzy bez większych sentymentów porzucają swoje cywilizowane nawyki. Jednak tym razem Stone odsuwa na bok wynikające z tego moralne dylematy i opiera się pokusie stawiania jakichkolwiek diagnoz. Zamiast tego podkręca tempo akcji, zaprasza widzów do zabawy i pozwala nie myśleć o konsekwencjach. Jedyne, co zawiodło Stone'a w trakcie realizacji "Savages", to intuicja obsadowa. Paradoksalnie jednak i to przemawia na korzyść filmu, w którym na tle idealnie nijakich aktorów młodego pokolenia jeszcze wyraźniej błyszczą brawurowi Hayek i del Toro.
SAVAGES: PONAD BEZPRAWIEM| USA 2012 | reżyseria: Oliver Stone | dystrybucja: UIP | czas: 131 min