Oto roztrzęsiona, zaniedbana trzydziestokilkulatka Anna wprowadza się do nowego mieszkania wraz z synem. Jej były mąż, ojciec małego Andersa, został niedawno ukarany przez sąd zakazem zbliżania się do rodziny. Powód: agresja wobec żony i dziecka. Sterroryzowana koszmarnymi wspomnieniami Anna nie próbuje udawać, że zachowuje spokój. Boi się zostawić syna samego nawet na moment. W końcu decyduje się na zakup elektronicznej niańki. Pewnej nocy Anna słyszy rozpaczliwe krzyki maltretowanego chłopca: to niańka wyłapuje sygnał innego, podobnego urządzenia, które znajduje się w promieniu ok. 50 metrów od mieszkania głównej bohaterki. Kobieta postanawia odnaleźć krzywdzicieli i pomóc nieznajomemu dziecku.
Zawiązanie akcji obiecuje wiele, jednak ostatecznie "Babycall" przynosi rozczarowanie. Po niemal dwugodzinnym błądzeniu w labiryncie tajemnicy, paranoi i strachu cierpliwy widz otrzyma rozwiązanie rozpięte między racjonalnością a metafizyką. Gdy najważniejszym elementem filmu jest misternie i bez pośpiechu budowana intryga, taki kompromis jest niewybaczalnym grzechem scenarzysty, irytującym przejawem bezsilności wobec wymyślonej przez siebie historii. Twórcy stosują też irytujące i banalne do bólu chwyty, które niemal każdy widz zna już na pamięć. Braku zaskoczeń nie rekompensuje niestety nawet aktorstwo – znana ze szwedzkiej ekranizacji trylogii "Millennium" Noomi Rapace jest w roli Anny nieznośnie nijaka.
Babycall | Niemcy, Norwegia, Szwecja 2011 | reżyseria: Pål Sletaune | dystrybucja: Aurora Films | czas: 100 min