W ciągu ostatnich siedmiu lat zagrała w jednym rewelacyjnym filmie ("Wpadka"), dwóch całkiem niezłych ("Och, życie", "Brzydka prawda") i dwóch słabych ("Pan i Pani Kiler", "27 sukienek"). Na dodatek, zamiast odbić od dna, pogrąża się dalej. Dowód? "Jak upolować faceta".
Heigl wciela się w nim w 30-letnią singielkę (tym razem ciemnowłosą) Stephanie Plum, która mimo szczerych chęci i wielkiego uporu przegrywa swoją prywatną walkę z recesją. Gdy traci pracę i samochód, pomoc oferuje jej kuzyn. Stephanie zostaje łowczynią nagród, a za cel obiera sobie ściganego przez policję byłego kochanka.
Miało być romantycznie, sensacyjnie i śmiesznie. Jednak romantyzm szybko wyparowuje z gęstej od absurdów fabuły, a humor – cóż, jeśli ktoś uzna za jego przejawy niewybredne seksistowskie dowcipy oraz to, że główna bohaterka jest, delikatnie rzecz ujmując, mało inteligentna, z pewnością będzie się świetnie bawił. Wspomniane mankamenty tym trudniej jest wybaczyć twórcom filmu – a właściwie twórczyniom – jeżeli weźmie się pod uwagę, z jakim materiałem miała do czynienia scenarzystka, adaptując bestseller, na którego podstawie nakręcono "Jak upolować faceta". Książka Janet Evanovich pod tym samym tytułem do szczególnie ambitnych nie należy, ale zawiera tak dużą dawkę autentycznie zabawnych sytuacji i dialogów, że swobodnie mogłaby nimi obdzielić kilka nieudanych hollywoodzkich komedii. Na ironię zakrawa fakt, że film powstały na kanwie tej właśnie książki nie jest niczym więcej niż kolejną nieudaną, hollywoodzką komedią.
USA 2012 | reżyseria: Julie Anne Robinson | dystrybucja: Monolith | czas: 91 min