Recenzując "Braterstwo", nietrudno o analogie z niefortunną wypowiedzą Larsa von Triera na temat Hitlera ogłoszoną na tegorocznym festiwalu w Cannes. Twórca "Melancholii" chciał sprowokować skandal, tymczasem jego młody krajan Nicolo Donato udowadnia, że w Danii skandal ma bardzo realne oblicze. W tym kontekście canneńskie współczucie von Triera dla Hitlera przestaje być zabawne, a staje się groźne.
Duńscy neonaziści, zgrupowani wokół partii DNSB, funkcjonują w cieniu głównych organizacji politycznych, ale "Braterstwo" pokazuje sprawnie działającą machinę, której członkami są inteligentni przywódcy i zdeterminowani podwładni. Nie chodzi o chuligańskie ekscesy, tylko o długofalowe wypracowywanie mechanizmów i odpowiednich struktur, dzięki którym tylnymi drzwiami będzie można się dostać do polityki, a być może – w dalszej perspektywie – do współrządzenia krajem na własnych, rasistowskich prawach.
Gdybym organizował przegląd najnowszych filmów na temat neofaszyzmu, "Braterstwo" zgrupowałbym z "Romper Stomper", "Fanatykiem" czy "Więźniem nienawiści". Jednak debiut Donato ma także drugą, niezmiernie ważną wykładnię interpretacyjną – jest tytułem par excellence gejowskim.
Nicolo Donato przywołuje profaszystowską "Olimpiadę" Leni Riefenstahl. Oto nadzy atleci, kąpiący się pod prysznicem, z czułością myją swoje ciała. To może się wydawać kuriozum, ale homoseksualiści są aktywnymi działaczami homofobicznych grup neofaszystowskich. Lęk przed odrzuceniem katalizuje się w przemocy. Patrząc na bohaterów "Braterstwa", można by cytować wybitnego rumuńskiego filozofa Emila Ciorana (notabene flirtującego z faszyzmem): "Mam ochotę ryczeć, pluć ludziom w twarz, włóczyć ich po ziemi, deptać ich".
Lars (Thure Lindhardt) również chciałby krzyczeć. Nie zna siebie, boi się własnych myśli. Na zebranie neonazistów trafia przez przypadek. Jest inteligentniejszy od pozostałych, potrafi dyskutować i wyciągać wnioski. Grupa chętnie przyjmie go pod swoje skrzydła, a Lars staje się lojalnym członkiem formacji. Neofaszyści są dla niego schronieniem, usypiają czujność, niwelują pytania o seksualną tożsamość. Niewłaściwi kochankowie – Lars oraz jeden z liderów ruchu neofaszystowskiego, Jimmy (David Dencik) – pojawiają się po prostu w niewłaściwym miejscu i czasie. Ale czy w związku z tym mają zrezygnować z uczucia? Wybór jest trudny.
"Braterstwo" nie jest filmem efektownym. To kino chropowate, wymagające empatii, niekoniecznie satysfakcjonujące artystycznie. Zasługą reżysera jest natomiast próba zestawienia gejowskiego syndromu wyparcia z wypieraniem tożsamości przez heteryków, dla których udział w ultraradykalnych grupach politycznych stanowi niszę, w której są jedynie częścią całości. Nie pytają o cel. Nie zadają pytań – te mogą się okazać groźniejsze od odpowiedzi.
BRATERSTWO | Dania 2009 | reżyseria: Nicolo Donato | dystrybucja: Mayfly | czas: 90 min