Pierwsze pół godziny seansu wprawiło mnie w stan ekstazy. Ekspozycja bohaterów, obrazowanie, sposób prowadzenia kamery, świadomość oraz umiejętność wykorzystania nowoczesnych narzędzi narracji filmowej, naturalny i nienabzdyczony sposób podawania kwestii przez aktorów – wszystkie te elementy nie tylko były obecne, ale też znakomicie ze sobą współgrały, podporządkowane spójnej reżyserskiej wizji. "Zupełnie jak niepolski film", przemknęło mi przez głowę i był to komplement. Choć "Sala samobójców" ma też słabości, to Jan Komasa i jego ekipa zasłużyli na szczere uznanie – widać efekty pracy włożonej w realizację filmu.
Film opowiada historię Dominika (Jakub Gierszał), bystrego nastolatka z tzw. dobrego domu. Rodzice (Agata Kulesza, Krzysztof Pieczyński) realizują kapitalistyczny model kariery, zarabiają spore pieniądze, dzięki czemu są w stanie zapewnić synowi edukację w dobrym liceum, kulturalne rozrywki na najwyższym poziomie, rozwijające zajęcia dodatkowe, a nawet szofera, który bezpiecznie przewiezie maturzystę przez wszystkie punkty codziennego harmonogramu.
Jednak wkrótce okazuje się, że to za mało. Kiedy Dominik nieoczekiwanie spadnie ze szczytu szkolnej towarzyskiej hierarchii na samo dno młodzieńczych upokorzeń, nie będzie miał komu opowiedzieć o swoich problemach – rodzice, choć chcą jak najlepiej, są wiecznie nieobecni, zajęci własnymi demonami, krańcowo zmęczeni.
Dominikowi w sukurs przychodzi internet – obecność elektronicznych narzędzi w życiu współczesnego nastolatka jest zresztą dobrze umotywowana i pomysłowo przedstawiana od początku filmu. W sieci chłopiec poznaje ciążącą ku (auto) destrukcji Sylwię (Roma Gąsiorowska), która wciąga go w zamknięty świat tytułowej sali samobójców – wirtualnego życia w 3D, w którym obcuje się ze sobą za pośrednictwem awatarów.
Reklama
I tu mamy pierwszy zgrzyt. Animacja, która od tej pory stanowi główny środek narracji, jest zbyt kiepska i kiczowata, by udźwignąć emocjonalny ciężar opowieści. Zwyczajnie mogłoby jej być mniej – tyle, by pokazać świat, który wciąga Dominika, ale bez konieczności przenoszenia się do tego świata wraz z bohaterem. Zwłaszcza że sceny laptopowych konwersacji z Sylwią są dobrze rozwiązane wizualnie i dramaturgicznie. Natomiast teoretycznie bardziej efektowna animacja nudzi i nie przekonuje.
Reklama



Co więcej sama historia ujawnia swoje słabości – psychiczne załamanie Dominika i nieporadne rodzicielskie próby pomocy brzmią jakoś fałszywie, nie usprawiedliwiają też do końca rozwoju wypadków. Zamiast pełnokrwistej psychodramy dostajemy coś, co przypomina artykuł z tabloidu.
Jednak nawet przy tych zastrzeżeniach bilans wychodzi pozytywny. Sposób, w jaki kamera towarzyszy Dominikowi, przypomina filmy Gusa van Santa – Komasa nie ukrywa zresztą swoich filmowych inspiracji. Gierszał z kruczoczarną emo grzywką idący szkolnym korytarzem w rytm muzyki – to scena jak ze "Słonia", mocna, wizualnie prowokująca i sugerująca głębszy ton opowieści niż banały o życiu nastolatków.
SALA SAMOBÓJCÓW | Polska 2011 | reżyseria: Jan Komasa | obsada: Jakub Gierszał, Agata Kulesza, Krzysztof Pieczyński | dystrybucja: ITI Cinema | czas: 120 min