Moland wywyższa wybrakowanie. Interesują go przeciętniacy. Mają krzywe zęby, nie bardzo wychodzi im seks, nie interesuje ich globalne ocieplenie (zwłaszcza z perspektywy norweskiej zimy) ani spotkania na szczycie. Oni szczytują w zaklętych kręgach własnych fobii, ambicji i natręctw.
Takim bohaterem jest Ulrik grany przez Stellana Skarsgarda. Siedział w kiciu, teraz wychodzi. Odsiadka trwała aż dwanaście lat, chodziło o morderstwo. Powrót do codzienności jest oczywiście trudny. Ale od czego mamy kolegów? Ulrik dostaje pracę mechanika samochodowego, spotyka się z kumplami. Otrzymuje także nowe zlecenie. Ma kropnąć osobę, dzięki której trafił do więzienia...
Zawiązanie fabuły wypada stereotypowo. Tylko do pewnego stopnia znajduje to potwierdzenie w filmie. Historia jest rzeczywiście banalna, ale zarówno dzięki sugestywności kreacji Skarsgarda – największej gwiazdy kina ze Skandynawii ("Przełamując fale", „Mamma Mia!") oraz ciekawym portretom psychologicznym pozostałych bohaterów film ogląda się z zainteresowaniem. Ulrik jest facetem, który toczy ze sobą permanentną walkę. Nie jest zbyt inteligentny, ale rozumie doskonale, że powrót na przestępczą ścieżkę oznacza dyskredytację marzenia o życiu w cnocie, statusie porządnego bohatera, który sobie wymarzył – jednak wyrównanie prywatnych porachunków wydaje się równie pożądane. Co wybrać? Nudę codzienności czy criminal tango?
Moland interesująco rozrysowuje drugi plan. Dorosły syn Ulrika, który właściwie nie pamięta taty, a w międzyczasie zdobył wykształcenie i narzeczoną, jest idealnym średniakiem. Chciałby żyć jak inni, weekendy spędzać z teściami, najlepiej w ich szkółce ogrodniczej. Ojciec morderca nie pasuje do tego kiczowatego obrazka. Bywa sympatyczny, ale czasami również groźny. Nieszczęście wisi w powietrzu... A przecież wydaje się, że Ulirk jest równiachą. Swoje odsiedział, teraz chciałby jedynie świętego spokoju. Marzy o odnalezieniu kontaktu z synem albo o spotkaniu kobiety, z którą mógłby ułożyć sobie życie – najbardziej pożądaną kandydatką jest jego asystentka w warsztacie samochodowym. Ale powrót do normalności jest prawie niemożliwy.
Hans Peter Moland, którego najgłośniejszym tytułem był "Aberdeen" z 2000 roku, zestraja tę sytuację z nawiązującymi na przykład do wczesnego kina Tarantina elementami groteski. Zbrodnia sąsiaduje z dowcipnymi kliszami z żenujących telewizyjnych teleturniejów albo dosyć surrealistycznymi opowieściami o... Polsce. Właśnie dzięki tego typu zabiegom film jest czymś więcej niż kolejną konwencjonalną historią. To rodzaj perwersyjnej baśni o niewinności zbrukanej skandynawską krwią.
PEWIEN DŻENTELMEN | Norwegia 2010 | reżyseria: Hans Petter Moland | dystrybucja: Vivarto | czas: 105 min