Nowy film Polańskiego to adaptacja sztuki "Bóg mordu" francuskiej autorki Yasminy Rezy. Niemal cała akcja rozgrywa się w jednym miejscu – w apartamencie w Nowym Jorku (zdjęcia naprawdę kręcono we Francji) spotykają się, a zarazem poznają, ponieważ widzą się po raz pierwszy, dwa małżeństwa z amerykańskiej klasy średniej, państwo Longstreet – gospodarze, i państwo Cowan.
Pretekstem do spotkania jest bójka między ich 11-letnimi synami. Mały Ethan, syn Penelopy i Michaela Longstreetów (w ich rolach Foster i Reilly), stracił dwa zęby, które kijem wybił mu w parku Zachary, dziecko Alana i Nancy Cowanów (Waltz i Winslet). Rodzice mają omówić przykre zajście, ustalić który z chłopców jest winien, kto ma kogo przeprosić. Zarówno Longstreetowie, jak i Cowanowie uważają samych siebie za ludzi dojrzałych, kulturalnych i eleganckich.
Dyskusja na temat synów szybko przechodzi jednak na całkiem inne tory i coraz bardziej przypomina walkę. Penny, Michael, Nancy i Alan pozbywają się masek ludzi kulturalnych, zapominają o dobrych manierach. Trwa szermierka słowna, wymiana złośliwości. Wyzwalają się emocje, ujawniają frustracje. Linią graniczną na "polu bitwy" staje się stolik do kawy, a na nim snobistyczne książki o sztuce, należące do Penny.
– Pełna ciemnych tonów farsa o pozbawionych wdzięku mieszczanach – tak po projekcjach "Rzezi" na ubiegłorocznym festiwalu w Wenecji pisał krytyk z brytyjskiego "The Guardian". Na łamach amerykańskiego magazynu "The Hollywood Reporter" wskazywano z kolei na "mistrzostwo" reżysera.
Także nad Wisłą nowy film Romana Polańskiego miał dobre przyjęcie. "80 minut świetnej i mądrej rozrywki", "bezsprzeczne zwycięstwo Polańskiego", film o "diabolicznym wdzięku", "błyskotliwy, utrzymany w doskonałym rytmie, z perfekcyjnym aktorstwem i lekkością narracji", "połączenie farsy i emocjonalnego horroru" – chwalono "Rzeź" po pokazie prasowym w Warszawie.