Choć 95. gala oscarowa zbliża się wielkimi krokami, wiele jej szczegółów pozostaje tajemnicą. Wiadomo natomiast, że organizatorzy wzięli sobie do serca głosy sprzeciwu środowiska filmowego wobec ubiegłorocznej decyzji o skróceniu ceremonii. Przypomnijmy, poskutkowała ona tym, że nie mogliśmy zobaczyć na żywo momentu wręczenia nagród w ośmiu kategoriach – m.in. najlepszy krótkometrażowy film aktorski, montaż, charakteryzacja i fryzury. Jak zapewnia dyrektor generalny Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej Bill Kramer, tym razem uroczystość będzie "celebracją wspólnotowej natury sztuki filmowej". "To część misji Akademii. Mam wielką nadzieję, że zapewnimy zabawne i wciągające show, w którym znajdzie się miejsce dla wszystkich składowych produkcji filmowej" – podkreślił, cytowany przez Collider.
Murowany faworyt
Murowanym faworytem w kategorii najlepszy film jest komedia science fiction "Wszystko wszędzie naraz" Daniela Kwana i Daniela Scheinerta o kobiecie, która odkrywa równoległe światy. Produkcja zdobyła już m.in. nagrody Independent Spirit Awards, Critics’ Choice, Gotham oraz The Los Angeles Film Critics Association. Zgodnie z przewidywaniami krytyków jej głównymi konkurentami będą "Duchy Inisherin" Martina McDonagha, "Na Zachodzie bez zmian" Edwarda Bergera i "Fabelmanowie" Stevena Spielberga. Nowy obraz twórcy "Trzech billboardów za Ebbing, Missouri" o dwóch mężczyznach, których przyjaźń nagle się kończy, tryumfował na gali Złotych Globów w kategorii najlepsza komedia lub musical. Wojenna produkcja Netfliksa, oparta na powieści Ericha Marii Remarque'a "Na Zachodzie bez zmian" została doceniona nagrodą Hollywoodzkiego Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego, a autobiograficzne dzieło Spielberga – Złotym Globem dla najlepszego dramatu.
Trudniej przewidzieć, kogo wyróżni Akademia w kategorii najlepsza reżyseria. Według portali branżowych, najsilniejszymi pretendentami do tej statuetki wydają się Kwan i Scheinert. Zaraz za nimi plasują się Spielberg i McDonagh. Najmniej prawdopodobne jest, by nagroda trafiła do Rubena Ostlunda za "W trójkącie" lub Todda Fielda za "Tar". Podobno maleją także szanse Cate Blanchett na Oscara dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej za "Tar". Rola wybitnej dyrygentki przyniosła jej wiele nagród, m.in. puchar Volpi w Wenecji i nagrodę BAFTA, ale nie brakuje opinii, że Akademicy postawią raczej na Malezyjkę Michelle Yeoh i jej dynamiczną kreację we "Wszystko wszędzie naraz". Jeśli tak by się stało, zostałaby pierwszą Azjatką uhonorowaną Oscarem dla aktorki pierwszoplanowej. Oprócz Blanchett i Yeoh laureatką może zostać Michelle Williams ("Fabelmanowie"), Ana de Armas ("Blondynka") lub Andrea Riseborough ("To Leslie").
Najlepszym aktorem pierwszoplanowym może okazać się Brendan Fraser, który do roli samotnego, ekstremalnie otyłego nauczyciela w "Wielorybie" przeszedł drastyczną metamorfozę. Zaraz za nim w rankingach stoi Colin Farrell, poruszający w "Duchach Inisherin" jako poczciwy Padraic. Głośną kreacją w minionym roku była również rola Austina Butlera w "Elvisie". Obok nich w gronie nominowanych znaleźli się Paul Mescal ("Aftersun") i Bill Nighy ("Living").
Skolimowski w Hollywood
Dla polskiej publiczności szczególnie interesujący będzie werdykt w kategorii najlepszy pełnometrażowy film międzynarodowy, gdzie o statuetkę ubiega się "IO" Jerzego Skolimowskiego. Nawiązująca do "Na los szczęścia, Baltazarze" Roberta Bressona opowieść o osiołku, który tułając się po świecie, obserwuje pełen okrucieństwa i pychy świat ludzi, otrzymała nagrodę jury podczas minionego festiwalu w Cannes. Również w Stanach Zjednoczonych została przyjęta z dużym entuzjazmem, zapewniając twórcom m.in. nagrody National Society of Film Critics oraz The Los Angeles Film Critics Association. Portale branżowe sytuują "IO" wysoko w swoich rankingach, choć na zwycięzcę typują reprezentujący Niemcy "Na Zachodzie bez zmian". Mniej prawdopodobne jest, że statuetka powędruje do "Argentyny, 1985" Santiago Mitrego (Argentyna), "Cichej dziewczyny" Colma Baireada (Irlandia) lub "Blisko" Lukasa Dhonta (Belgia).
Gala wręczenia Oscarów – najbardziej prestiżowych nagród świata filmowego, przyznawanych przez Amerykańską Akademię Sztuki i Wiedzy Filmowej – odbędzie się w hollywoodzkim Dolby Theatre. Będzie ją można oglądać na żywo w Canal+ Premium i w serwisie Canal+ online. Gospodarzem uroczystości będzie Jimmy Kimmel. Aktor i komik w przeszłości dwukrotnie pełnił tę funkcję - w 2017 i 2018 r. "Propozycja poprowadzenia gali oscarowej po raz trzeci to albo wielki zaszczyt albo pułapka. Tak czy inaczej, jestem wdzięczny Akademii za to, że zaprosiła mnie zaraz po tym, jak wszyscy mocni kandydaci powiedzieli +nie+" – zażartował artysta, cytowany przez portal US Magazine.
Bywało różnie
W 2019 r. - po tym, jak z roli prowadzącego galę oscarową zrezygnował oskarżony o homofobię komik Kevin Hart - decyzją Akademii po raz pierwszy od 30 lat ceremonia odbyła się bez gospodarza ani gospodyni. W 2020 i 2021 r. powtórzono tę formułę. Jak argumentowali wówczas członkowie Akademii, uroczystości bazujące na "osobowościach sław wręczających nagrody" przyciągają przed ekrany większą liczbę widzów. W ubiegłym roku przywrócono gali tradycyjną formułę. W roli prowadzących wystąpiły aktorki Wanda Sykes, Amy Schumer i Regina Hall.
Jak podał portal Variety, powołując się na dane Live + Same Day Nielsen, ubiegłoroczną ceremonię oscarową śledziło "16,6 mln widzów, co oznacza wzrost o 58 proc. w porównaniu z rokiem wcześniejszym", kiedy to odnotowano rekordowo niską oglądalność: 10,5 mln widzów. "Oglądalność wzrosła w trzech znaczących momentach: gdy Troy Kotsur został laureatem nagrody dla najlepszego aktora drugoplanowego za rolę w +CODA+, kiedy Will Smith spoliczkował Chrisa Rocka, a także podczas przemówienia Smitha, który otrzymał statuetkę dla najlepszego aktora pierwszoplanowego" – czytamy.