Centralną postacią "Śniegu już nigdy nie będzie" jest urodzony w Czarnobylu kilka lat po katastrofie elektrowni atomowej Żenia, który od dzieciństwa przejawia tajemnicze, bioenergoterapeutyczne zdolności. Jako młody mężczyzna decyduje się na wyjazd do Polski w celach zarobkowych. Uciekając się do podstępu, załatwia sobie zezwolenie na pobyt i rozpoczyna pracę jako masażysta na zamkniętym osiedlu. Z przenośnym łóżkiem odwiedza rodziny, których członkowie pomimo materialnego dostatku czują się nieszczęśliwi. Dzięki hipnozie Żenia prowadzi swoich klientów do magicznego lasu, w którym konfrontują się ze swoimi lękami i potrzebami.
W roli głównej zobaczymy Aleca Utgoffa, urodzonego na terytorium dzisiejszej Ukrainy brytyjskiego aktora, znanego m.in. z filmu "Jack Ryan: Teoria chaosu" Kennetha Branagha oraz serialu "Stranger Things". Utgoffa wypatrzył w produkcji Netfliksa syn Małgorzaty Szumowskiej, a reżyserka od razu stwierdziła, że idealnie pasuje do roli Żeni. Kiedy agent przekazał Alecowi, że polska artystka chce zrobić z nim film, aktor był akurat na hiszpańskiej plaży, gdzie świętował sukces "Stranger Things". "Otrzymałem wtedy ogólny zarys koncepcji. Niewiele z niego zrozumiałem. Poprosiłem o więcej szczegółów, ale i one okazały się dla mnie niewystarczające. Miałem obawy, że przez to nie zagram dobrze. Jednak Szuma nie odpuściła. W rozmowie z moim agentem ujawniła niesamowitą pasję. W końcu umówiliśmy się na Skypie. Miała głos bardzo podobny do mojej mamy, była pełna energii, bardzo wierzyła w ten film. To pomogło mi podjąć decyzję. Zwierzyłem się jej, że nigdy nie chciałem grać głównych ról, bo to większa odpowiedzialność, ale to ją dodatkowo zachęciło. Zaufałem jej, otworzyłem się na nowe doświadczenie" – mówił PAP.
Dla Utgoffa, przyzwyczajonego do pracy na planie amerykańskich produkcji, praca z Szumowską i Englertem okazała się wyzwaniem. "Scenariusz, który otrzymałem, miał zupełnie inną strukturę od tych, do których byłem przyzwyczajony. Szuma pracuje bardziej intuicyjnie. Wielokrotnie zmienia koncepcję, lubi improwizacje. Aktor musi za tym podążać, cały czas zastanawiać się, jak coś zagrać, bo nie otrzymuje precyzyjnych wskazówek. Nie mogłem się do tego przyzwyczaić. Ona chciała, żebym grał na pianinie, żebym tańczył. Musiałem zapisać się na lekcje. To był bardzo intensywny czas. Może chciała, żebym się zmęczył, nie wiem" – zażartował. Dodał, że nie zna polskiego i nie mógł improwizować, jak pozostali. "Po prostu przygotowywałem coś i pytałem, czy tak byłoby ok. Ona była bardzo otwarta, chciała próbować wielu rzeczy. Na tym się skupiłem. W otoczeniu tak fantastycznej obsady było mi znacznie łatwiej" – wspomniał Alec.
Także polscy aktorzy cenią sobie współpracę z Utgoffem. "Wiem, że początkowo nie było mu łatwo, ale wspaniale sobie poradził. Ma niesamowity talent i mimo że jest osobą dość introwertyczną, w pracy kontakt z nim był niezwykły. Od razu miałam z nim +klik+. Bardzo się wspieraliśmy. Uważam, że jest niezwykle charyzmatyczny, skupiony, wyważony, czuły na partnera, zainteresowany tym, czego potrzebuje druga strona. To działa w dwie strony" – podkreśliła Maja Ostaszewska, która w "Śniegu już nigdy nie będzie" zagrała nadużywającą alkoholu Marię, jedną z klientek Żeni.
"To bohaterka tragikomiczna. Bardzo ekspresyjna, chaotyczna, a jednocześnie samotna i zagubiona. Byłam bardzo szczęśliwa, że mogę ją grać. Bardzo się temu oddałam. Po raz kolejny zgodziłam się zmienić wizerunek, przyciemnić sobie włosy i zrobić trwałą. Lubię zmiany do ról, bo czuję, że wtedy sklejam się z postacią, którą gram. Ta rola była dla mnie wyzwaniem, bo musiałam znaleźć balans między tym, co śmieszne, a tym, co tragiczne. My w ogóle lubimy śmiać się sami z siebie i ze swoich bohaterów w ciepły sposób. Tutaj tego żartu było dużo, ale jednocześnie chcieliśmy pokazać samotność postaci" – powiedziała aktorka.
Grana przez Ostaszewską Maria jest sąsiadką m.in. Wiki (w tej roli Weronika Rosati), której chory na raka mąż korzysta z pomocy Żeni. Po śmierci mężczyzny znajomość Wiki i Ukraińca przeradza się w głębsze uczucie. A przynajmniej tak się wydaje. W scenach retrospekcyjnych zaś oglądamy Rosati jako matkę głównego bohatera. "Również w życiu mężczyźni często wybierają sobie na żonę czy partnerkę kobietę podobną do swojej mamy. Zaobserwowałam to zwłaszcza u tych, którzy stracili mamę w sposób tragiczny albo wcześnie. Zawsze później szukają jej odbicia w kobietach. To był fajny zabieg psychologiczny, a mnie dał unikalną możliwość, żeby zagrać dwie role w filmie Małgośki. Jestem jej wdzięczna, że dała mi szansę. Ta rola przyszła do mnie w odpowiednim momencie, bo stanowiła katharsis po życiowej tragedii. Dzięki temu mogłam wejść w postać tak głęboko, przelać emocje i smutek na ekran" – powiedziała Rosati.
Barwną postacią jest grana przez Katarzynę Figurę właścicielka kilku buldogów angielskich, która w poszukiwaniu swoich czworonogów przemierza osiedle w kapciach z puszkiem. "Moja bohaterka jest osobą, która na pierwszy rzut oka ma wszystko – albo bardzo dużo – i dobrze funkcjonuje w naszym świecie, a jednak jest w niej jakaś pustka. Sądzę, że to w ogóle cecha współczesnego człowieka. Ciągle gdzieś pędzimy, coś osiągamy, kumulujemy dobra, a tak naprawdę to wszystko jest pozbawione wartości. Jesteśmy przepełnieni samotnością. Gram postać trochę tajemniczą, odklejoną, której mogłam nadać charakterystyczny rys. To stymuluje. Zarówno na scenie teatralnej, jak i w kinie, irytuje mnie, gdy coś jest narzucone i dopowiedziane. Praca nad tym filmem wyglądała inaczej. Było dużo obserwacji, ciekawości, co będzie dalej. Trochę jak w +Alicji w krainie czarów+, gdzie spoglądamy, co dzieje się po drugiej stronie i widzimy, że nie jest to tak wyraźne, jakby się wydawało" – podsumowała Figura.
Data polskiej premiery filmu nie jest jeszcze ustalona.