Kapadia postanowił skupić się w swoim filmie na czasie, który młody Maradona spędził w Neapolu – rzeźbi więc w bogatym, barwnym materiale z lat 1986-1991, ziarnistych, analogowych ujęciach, kręconych na starych wideokasetach typu U-matic. Materiał z wyczynów sportowych przeplata się z nagraniami rodzinnymi, towarzyskimi i "celebryckimi", dając efekt kusząco "retro", z estetyką rodem z home movies, co przydaje filmowi intymności i poufności. Jak uzasadnia reżyser: Mieliśmy ponad 500 godzin materiału, w większości rewelacyjnego. Ale dokumentacja z tego okresu była wyjątkowa: docieramy do Neapolu i nagle jesteśmy z nim w samochodzie, siedzimy z nim w pokoju.

Reklama

Lata 80. to dekada, w której rozkochana jest dzisiejsza popkultura. W tym samym roku, w którym dzieciaki ze "Stranger Things" rozbijają się rowerami po przedmieściach, ratując świat przed potworami zimnej wojny, Złoty Chłopak przyjeżdża do miasta. 24-letni, piekielnie utalentowany i równie charyzmatyczny Diego Maradona trafia do neapolitańskiego kotła, który za chwilę zacznie przez niego buzować od uwielbienia i skandali. To będzie wyboista droga od naiwności i idealizmu do utraty niewinności; historia w typie boyhood, pełna turbulencji opowieść coming of age.

W mieście, w którym nawet diabeł potrzebowałby ochroniarza, Diego z dnia na dzień staje się bogiem, a na całym świecie - ikoną popkultury. Kiedy Freddie Mercury podczas koncertu Queen w Buenos Aires zaprasza go na scenę, tłum wpada w ekstazę. Za kulisami robią sobie sesję zdjęciową, w której zamieniają się koszulkami.

Reklama

Diego jest gwiazdą włoskiej telewizji, zostaje też twarzą kampanii reklamowych Pumy, Coca Coli, McDonalda, a nawet "niemieckiego Kodaka" - filmów Agfacolor. Stylizacji - z szykownym futrem na czele - pozazdrościłby mu cały męski skład "Vogue'a".

Asif Kapadia opowiada o tym napędzanym marzeniami chłopaku znikąd, w którym możemy czytać jak w otwartej księdze. Kiedy się śmieje, śmieje się całym sobą, kiedy trenuje, wyciska z siebie siódme poty, kiedy nie wie, co powiedzieć, ma to wypisane na twarzy. I tańczy: na boisku, z piłką, na przyjęciu, w domu i na ulicy. Mistrz świata i król życia. - Dla mnie on jest i będzie sprytnym dzieciakiem z ulicy – mówi o Diego Kapadia. A on sam mówił o sobie: "Jestem Maradona. Strzelam gole i popełniam błędy".

Trwa ładowanie wpisu