Andrzej Duda byłby skończony jako człowiek i jako prezydent, gdyby nie zareagował na te masowe protesty i przypuszczam wpływ swojej najbliższej rodziny. Ale ponieważ ja żadnemu z polityków PiS-u nie wierzę, czaję się i patrzę, co będzie dalej - mówi w rozmowie z portalem gazeta.pl aktor Daniel Olbrychski.

Reklama

Olbrychski zadowolony jest za to z postępowania młodych ludzi, którzy masowo dołączyli się do protestów ostrzega jednak, że trzeba uważać, bo ludzie po tej "ciemnej" stronie są świetnie zorganizowani, czy komuniści, czy faszyści i to na całym świecie.

Ostrzegł też, że zagraża nam zło totalne, czyli bolszewia skrzyżowana z pseudokatolicyzmem wyznawców Rydzyka. Czegoś takiego historia Polski nie znała. Owszem, mieliśmy bolszewię narzuconą przez Moskwę, w której niektórzy ludzie się dobrze czuli i która zakończyła się bez wystrzału. Znaliśmy katolicyzm, który przynosił Polsce wiele dobrego. Kościół pięknie się zachowywał w krytycznych momentach historii naszego kraju. Ale przyszła rozgłośnia toruńska, która nie tylko rozbiła Kościół, ale i rozbiła Polaków. Przecież stawała na głowie, podobnie jak najbardziej szowinistyczne gazetki rosyjskie, żebyśmy nie wstąpili do NATO i do Unii Europejskiej - zauważył

Moskwa nie potrzebuje mieć u nas agentów. Ma ich w łonie polskiego Kościoła. Krzyżówka skrajnego bolszewizmu, który nam proponuje Jarosław Kaczyński ze spółką Macierewicz, Ziobro i Szydło, oraz pseudokatolicyzm to coś przerażającego po ćwierćwieczu najwspanialszego rozkwitu naszego kraju od czasów Kazimierza Wielkiego - ocenił aktor.