"Zdecydowałem się na upublicznienie mojego listu do Prezesa TVP SA, Jacka Kurskiego z 8 sierpnia tego roku, co zresztą w tym liście zapowiedziałem" - tłumaczy Jerzy Zalewski w obszernym wpisie na stronie Historia-Roja.pl. Poniżej zamieszcza list, w którym zarzuca Jackowi Kurskiemu brak zaangażowania w promocję filmu. Zarzuty są mocne.
Przede wszystkim jak twierdzi, prezes TVP unikał z nim kontaktu, mimo że zabiegał o spotkanie i zwracał uwagę, że jest w fatalnej kondycji finansowej "po sześciu latach walki w obronie filmu 'Historia Roja czyli w ziemi lepiej słychać'". Jerzy Zalewski o swoje kłopoty z realizacją filmu oskarża Polski Instytut Sztuki Filmowej i poprzednie władze Telewizji Polskiej.
Na premierze filmu 29 lutego 2016 r. nie byłeś łaskaw nawet do mnie podejść - czy przez to, że uważałeś się za tak ważną figurę, czy przez to, że czułeś się niezręcznie z powodu braku odpowiedzi na mój list - nie wiem, w każdym razie zachowałeś się jak nadęty wał. Zresztą co do premiery, którą zaszczycił swoją obecnością Prezydent RP Andrzej Duda, doszły mnie głosy, że właśnie w związku z jego obecnością, Telewizja miała transmitować to wydarzenie. Oczywiście tak się nie stało - zwraca się reżyser do Jacka Kurskiego.
Dodaje przy tym, że telewizja, choć zaangażowała się finansowo w produkcję filmu, nie promowała go.
Telewizja z Twoim zarządem na czele kompletnie nie promowała filmu w swoich programach w miesiącach luty-kwiecień, tych najważniejszych dla dystrybucji kinowej filmu. Telewizja, która włożyła w ten film 6 mln zł, a na premierze był Prezydent RP, frontman dobrej zmiany. Owszem, wystąpiłem w programie pani Grażyny Torbickiej pt. "Kocham kino", w którym pani redaktor była łaskawa ocenzurować moją być może najistotniejszą w tym programie wypowiedź. Napisałem w tej sprawie do Ciebie kolejny list. Oczywiście pozostał bez odpowiedzi, ku mojemu jednak zdziwieniu, dowiedziałem się, że powołałeś się na niego na sejmowej Komisji Kultury, kiedy uzasadniałeś zwolnienie pani Torbickiej. Ponownie więc napisałem do Ciebie, zwracając uwagę, że skoro się na mnie publicznie powołujesz, to może byś się jednak ze mną spotkał. Oczywiście odpowiedzi nie uzyskałem - skarży się Zalewski.
Przypomina jednocześnie, że spotkał się z Jackiem Kurskim na plaży w Brzeźnie i choć prezes TVP obiecał mu wtedy rozmowę na Woronicza, to była ona wielokrotnie przekładana, a potem okazało się, że zespół selekcyjny Festiwalu Filmów Polskich w Gdyni nie dopuścił "Historii Roja" do konkursu. Festiwal - jak podkreśla Zalewski - współorganizuje TVP. "Miara chamstwa się przebrała" - komentuje tę sytuację i dodaje, że za ośmiomiesięczny brak kontaktów i sześcioletnie utrudnianie pracy zawodowej nosi się z zamiarem pozwania telewizji publicznej o odszkodowanie w wysokości 1,5 miliona złotych.
"Szanowni Państwo, żebyśmy się dobrze zrozumieli - oczywiście jestem zwolennikiem 'dobrej zmiany'" - podsumowuje Jerzy Zalewski, zwracając się do swoich fanów i widzów "Historii Roja". - "Bardzo dumny jestem z programu '500+', jestem optymistą co do działań ministra Morawieckiego w gospodarce, bardzo szanuję aktywność ministra Antoniego Macierewicza, nie tylko w odbudowie polskiego wojska ale i polskiej tożsamości, jak wielu liczę dni do końca kadencji prezesa Trybunału Konstytucyjnego, trudno przecenić to, że demokracja odsunęła do władzy ludzi skorumpowanych, szkodliwych dla Polski. Wydaje mi się jednak, że "dobra zmiana" nie dotyczy na razie ani polskiej kultury, ani mediów. Nie dotyczy też mnie. Bezskutecznie wielokrotnie próbowałem się skontaktować z prezesem Kurskim nie tylko w sprawie promocji "Historii Roja" i rekompensaty wobec działania poprzednich zarządów Telewizji, ale także w kwestii moich planów zawodowych, na przykład złożonych wcześniej scenariuszy, nowych projektów czy wreszcie ponownej emisji moich produkcji realizowanych dla TVP - dokumentów i teatrów TV".