- 15 minut temu skończyliśmy ostateczny montaż "Miasto 44"! Zgodnie z planem sporo ważnych rzeczy uległo zmianie, inna końcówka, inne ujęcia, inne prowadzenie scen, inna muza (nowe utwory, no i wreszcie wybrzmi cały score Antoni Komasa-Łazarkiewicz!), inny kolor. Jutro zaczynamy dwa tygodnie mixu dźwięku w Dolby, więc spodziewajcie się jeszcze większych zmian i innych filmowych akcentów niż te, które można było wychwycić (jeśli w ogóle coś można było wychwycić!) na Stadionie Narodowym lub na pokazach filmu offline - napisał na Facebooku Jan Komasa, dodając że film zyskuje swój ostateczny i właściwy kształt

Reklama

Wynika z tego, że pokaz filmu "Miasto 44" tuż przed 70 rocznicą Powstania Warszawskiego był swoistym testem. Na Stadionie Narodowym wyświetlono nieskończone dzieło. Choć był to de facto pierwszy publiczny pokaz filmu, Komasa nie chce nazywać go premierą. Ma za złe krytykom, którzy po obejrzeniu filmu napisali jego recenzje.

Nieco współczujemy wszystkim miśkom, które zdążyły już podsumować i zrecenzować nieskończony film, mimo usilnych naszych próśb by tego jeszcze nie robić. To trochę tak jakby wepchnąć się aktorom do garderoby i stamtąd osądzić ich grę zanim wejdą na scenę - pisze Komasa.

I rzeczywiście po pokazie negatywnych recenzji było sporo.

Na koniec Komasa zaprosił na premierę i pokazy prasowe do kin we wrześniu oraz podziękował: Wtedy będzie można napisać uczciwie wszelkie recenzje raz jeszcze.