Najnowsza serialowa produkcja HBO "Luck" imponuje nie tylko nazwiskami gwiazd – a jest ich niemało: Dustin Hoffman, Nick Nolte, Dennis Farina, Michael Gambon – ale przede wszystkim odwagą. Michael Mann, czterokrotnie nominowany do Oscara reżyser takich filmów jak "Gorączka", "Ali", czy "Informator", który jest głównym producentem i jednym z reżyserów serii, pozwala sobie na brawurowy eksperyment.
W oparciu o niebanalny scenariusz Davida Milcha, twórcy m.in. "Deadwood", opowiada wielowątkową, niespieszną, miejscami hermetyczną historię, nie dbając ani o gatunkowe konwencje, ani o oczekiwania widzów. Ba! Nawet mając do dyspozycji takiego samograja jak piękne konie w galopie, unika kiczowatych sekwencji z rozwianymi grzywami. Sceny wyścigów filmowane z punktu widzenia konia (!) to bodaj największe osiągnięcie kinematografii w tej dziedzinie od czasu "Koniokradów". A Steven Spielberg ze swoim tandetnym "Czasem wojny" może się schować.
Chester "Ace" Bernstein (Hoffman) wychodzi na zwolnienie warunkowe po kilkuletniej odsiadce w więzieniu. Inteligentny, skryty, kontrolujący każdy swój ruch mężczyzna jest gotów powrócić do roli czołowego gracza w świecie hazardu, jako architekt lukratywnych, acz nie zawsze legalnych przedsięwzięć. Zemsta na biznesowych partnerach, których winy wziął na siebie, także mieści się w jego planach. Na razie jednak koncentruje się na sprawach związanych z wyścigowym czempionem, którego kupił dlań Gus (Farina) – totumfacki, bodyguard i najlepszy przyjaciel w jednym.
Tor wyścigowy Santa Anita w Los Angeles to zamknięty świat, zaludniony przez postaci takie jak wybuchowy, ale genialny trener z Peru Escalante (John Ortiz), jąkający się agent dżokejów Joey (Richard Kind), koniarz starej daty (Nolte) czy grupka nałogowych graczy pod wodzą Marcusa, schorowanego inwalidy na wózku (Kevin Dunn). Czwórka wiecznych przegrańców rozgryza system i wspólnie obstawiając, wygrywa ponad 2 mln dolarów, a za część wygranej kupuje własnego wyścigowego konia.
Twórcy wrzucają widzów od razu na głęboką wodę – żadnych wyjaśnień, łopatologii czy schematycznych rozwiązań fabularnych pozwalających nam dopowiedzieć sobie kontekst oglądanej historii. Skrajny realizm postaci, sytuacji i dialogów zrazu może wydać się przeszkodą, ale po chwili wciąga i fascynuje. I niech nikogo nie zrazi pilot "Luck" – przepełniony żargonem, wlokący się ospale, sygnalizujący sensacyjną akcję, ale całkowicie jej pozbawiony. Warto wytrwać przy tej opowieści. Stawiacie na dobrego konia i nie możecie tu przegrać.
Akcja rozwija się powoli, ale konsekwentnie budowane napięcie w końcu wybucha w sposób bliski najlepszym filmom o życiu gangsterów jak "Rodzina Soprano" czy "Zakazane imperium". Nieprzypadkowo przywołuję tytuły innych produkcji HBO. To standard, któremu niewiele może dorównać. Pełen przemocy i zła rewers świata hazardu objawia się w jednym z dalszych odcinków, w którym Michael Gambon, grający wpływowego rywala Ace'a raz na zawsze odczarowuje swoją kreację dobrotliwego maga Dumbledore'a z "Harry'ego Pottera". Ciarki na plecach gwarantowane.
Aktorstwo to zresztą jeden z czynników – obok wysmakowanych zdjęć i porywającej muzyki – które przylepią nas do ekranu, nawet jeśli sama historia zrazu wyda się mało wciągająca. Ekranowa chemia między Hoffmanem a Fariną (Michael Mann słusznie sięgnął po gwiazdę swojego "Crime Story"), którzy tworzą tu jeden z najciekawszych męskich duetów w historii kina, czy zaskakująca kreacja postarzałego Nicka Nolte, to coś, czego po prostu nie wolno przegapić.
Także Weronika Rosati, która gra epizodyczną, ale zauważalną rolę krupierki z kasyna, daje się poznać od najlepszej strony. Zielone oczy i falujące gęste włosy doskonale wpisują się w ogólny zamysł estetyczny serialu. Z zadań aktorskich polska celebrytka też wywiązuje się bez zarzutu. Michael Mann znów dokonał czegoś prawie niemożliwego.
LUCK | sezon 1 | dystrybucja: Galapagos