W filmie reżyserowanym przez Jacka Głomba, dyrektora Teatru Modrzejewskiej w Legnicy, wystąpi plejada gwiazd polskiego i czeskiego kina, m.in. Zbigniew Zamachowski, Maciej Stuhr, Tomasz Kot oraz wybitny czeski reżyser Jirzi Menzel, który jest także opiekunem artystycznym projektu.
Film będzie adaptacją komediodramatu Jacka Kondrackiego i Roberta Urbańskiego, wcześniej granego z powodzeniem w legnickim teatrze. Jego punktem wyjścia jest autentyczne wydarzenie, kiedy Ludowemu Wojsku Polskiemu podczas interwencji zaginął w lesie czołg. Zdjęcia będą realizowane na pograniczu polsko-czeskim.
"Zarówno spektakl, jak i film, to oczywiście efekty <kaca moralnego>, jakiego mamy po tym haniebnym występie polskiego wojska" - mówi reżyser Jacek Głomb. "Scenariusz filmowy jest pełniejszą i dojrzalszą wersją tej opowieści. Chcemy, żeby to była ludzka historia mówiąca o tym, jak wówczas myśleliśmy o Czechach i jak oni nas postrzegali. Chcemy zrobić film i do śmiechu, i do płaczu. Nasi bohaterowie nie są bojownikami o wolność. Jednak to, co spotyka ich w Czechosłowacji, powoduje, że na swój sposób się zmieniają".
Jak zapewniają twórcy, będzie to opowieść o zwykłych ludziach wplątanych w tryby historii. Utrzymany w duchu prozy Hrabala i Haszka, ale adresowany do szerokiej widowni. Legnickiemu spektaklowi zarzucano, że zbytnio wybiela polskich żołnierzy. Na pytanie, czy takie zarzuty zostaną powtórzone w stosunku do filmu, Jacek Głomb odpowiada: - Nasi żołnierze byli zwykłymi chłopakami z poboru. W tych czołgach przecież nie siedzieli sami marksiści-leniniści. To przecież często byli bardzo prości ludzie, którzy wierzyli, tak jak nasz główny bohater, że Czechosłowację zaatakowali Niemcy i oni jadą na pomoc.
Film, jak na polskie warunki, będzie miał duży budżet - ponad 6 mln złotych. Producentem ze strony Czechów jest Rudolf Biermann, producent filmów Jirziego Menzla, m.in. "Postrzyżyn" i "Obsługiwałem angielskiego króla".
"To, że zaprosiliśmy do tej produkcji Czechów, jest oczywiste. Nie chcieliśmy wynająć tylko kilku czeskich aktorów" - mówi Jacek Głomb. "Chcieliśmy, aby go współtworzyli, bo przecież jest to opowieść o naszych wspólnych losach. Poza tym realizujemy go z dbałością o szczegóły, i czeska pomoc jest nieodzowna, żeby ten film nie przypominał amerykańskich filmów o Rosji, na których wszyscy pękamy ze śmiechu z powodu głupich wpadek wynikających z nieznajomości realiów".
"Nawiasem mówiąc, Czesi trochę nam nawet zazdrościli tego pomysłu" - dodaje Włodzimierz Niderhaus, dyrektor Wytwórni Filmów Dokumentalnych, polski producent filmu.
Ważna dla tej produkcji jest obecność Jirziego Menzla, który oprócz tego, że zgodził się zagrać jedną z ról, będzie także sprawował opiekę artystyczną nad debiutującym w roli reżysera filmowego Jackiem Głombem. Poza nim i wspomnianymi polskimi gwiazdami, wystąpi również kilku znanych aktorów czeskich, także z pokolenia, które pamięta rok 1968.
Czesi poza wkładem merytorycznym wniosą do filmu także istotny wkład materialny, bez którego jego realizacja byłaby praktycznie niemożliwa. Wszystkie sceny, w których pojawiają się czołgi z tamtej epoki, będą realizowane po stronie czeskiej. Jak się okazuje, Czechom po interwencji i obecności Rosjan pozostało ich sporo. Są świetnie utrzymane i w przeciwieństwie do maszyn, które znajdują się w Polsce, jeżdżą. Zdjęcia do "Operacji Dunaj" zakończą się w 25 września. Film będzie miał premierę równocześnie w Pradze i w Warszawie 1 sierpnia 2009 r.