Oryginalny pomysł scenarzysty Grzegorza Łoszewskiego, żeby na przykładzie kolejnych świąt (przede wszystkim kościelnych, lecz nie tylko) pokazywać obyczaje, klimaty i postawy obowiązujące we współczesnej Polsce, okazał się strzałem w dziesiątkę. Zbudowany z 13 odrębnych tytułów cykl "Święta polskie" realizowali najlepsi reżyserzy, scenarzyści, operatorzy, a w filmach wystąpili zarówno czołowi aktorzy różnych pokoleń, jaki i liczni debiutanci.

Reklama

Kolejne odsłony cyklu pojawiały się w ramówce telewizyjnej zazwyczaj w okolicy świąt, których dotyczyły: Barbórki, Wigilii, Wielkanocy, Bożego Ciała, Wszystkich Świętych... Premiera pierwszego odcinka odbyła się w maju 2000 r., ostatniego – w walentynki 2007. Twórcy byli różni – od Janusza Morgensterna i Sylwestra Chęcińskiego poprzez Ryszarda Bugajskiego i Radosława Piwowarskiego po Macieja Pieprzycę i Natalię Koryncką-Gruz, ale wspólna była koncepcja opowiadania. Chodziło o to, żeby o sprawach serio, dylematach moralnych i poważnych niekiedy problemach psychologicznych czy etycznych opowiedzieć, na ile się da, z przymrużeniem oka, z dystansem albo ironią.

Cykl pokochali widzowie. Premiery wybranych części, na przykład "Przybyli ułani" Sylwestra Chęcińskiego czy "Białej sukienki" w reżyserii Michała Kwiecińskiego, gromadziły przed telewizorami imponującą, ponad pięciomilionową widownię. Tym większy żal, że seria nie była kontynuowana, pomimo przygotowanych do produkcji gotowych scenariuszy, dla których hasłami wywoławczymi stały się andrzejki, Zielone Świątki, noc świętojańska, dożynki oraz Dzień Babci i Dziadka.

Od strony producenckiej za "Święta polskie" odpowiadał nestor polskich reżyserów, zmarły w 2011 r. Janusz Morgenstern, twórca "Jowity" i "Do widzenia, do jutra", ale także znakomitych telewizyjnych seriali, ze "Stawką większą niż życie", "Kolumbami" i "Polskimi drogami" na czele. W Studiu Filmowym Perspektywa, którego Morgenstern był szefem, powstały wszystkie odsłony cyklu, nagrodzone następnie na kilkunastu festiwalach krajowych i kilku zagranicznych. Sam Morgenstern był natomiast autorem najważniejszego i najlepszego odcinka serii – "Żółtego szalika" według scenariusza Jerzego Pilcha z fenomenalną rolą Janusza Gajosa.

Poza wspomnianym "Żółtym szalikiem" do moich ulubionych odsłon "Świąt polskich" należy film "Wszyscy święci" w reżyserii Andrzeja Barańskiego oraz "Cud purymowy" Izabelli Cywińskiej. "Wszyscy święci" to wzruszająca historia eleganckiej, starszej pani, decydującej się odnaleźć grób przedwojennej miłości. Film Barańskiego był ostatnim wspólnym występem całej plejady gwiazd polskiego teatru i kina z Teresą Szmigielówną, Wieńczysławem Glińskim czy Bronisławem Pawlikiem na czele. Z kolei Izabella Cywińska w "Cudzie purymowym" w błyskotliwym stylu dotknęła problemu polskiego antysemityzmu. Akcja rozgrywała się w dniu żydowskiego święta Purim. Cywińska portretowała dosyć stereotypowego polskiego antysemitę (świetna rola Sławomira Orzechowskiego), który musi się zmierzyć z bardzo dlań niekomfortową wiadomością. To były trzy bestsellery serii, ale w zasadzie o każdym z filmów można by napisać coś dobrego. W "Królowej chmur" Radosława Piwowarskiego w charakterystycznej dla siebie roli oglądamy Danutę Szaflarską, w "Długim weekendzie" Roberta Glińskiego pyszny duet aktorski stworzyli Joanna Żółkowska i Krzysztof Globisz. Natalia Koryncka-Gruz w filmie "Piekło-niebo" odważnie zdecydowała się na poruszenie drastycznego tematu pedofilii, a Ryszard Bugajski w rozgrywającym się w Dniu Ojca odcinku zatytułowanym "W kogo ja się wrodziłem" na trzy pokoleniowe głosy dziadka (Emil Karewicz), ojca (Krzysztof Kolberger) oraz syna (Andrzej Andrzejewski) rozpisał kryzys i potęgę ojcostwa.

"Telewizja nie zawsze musi ogłupiać, możemy pokazywać wzorce, ale i prezentować wysokie umiejętności warsztatowe, i dlatego właśnie zdecydowałem się na sprawowanie pieczy nad »Świętami polskimi«. Każdy odcinek to ma być osobny film, na pewno nie telenowela" – mówił mi przed laty Janusz Morgenstern. Nie pomylił się: "Święta polskie" to było dobre polskie kino telewizyjne. Dzisiaj rzecz niemal nie do pomyślenia. Prawdziwe święto