PAP Life: - Rola w musicalu "Kolęda - Nocka 30 lat później" to coś nowego w twojej karierze. Co to za spektakl?
Borys Szyc: - To też coś nowego w moim życiu. Musical oparty na kolędach, które opowiadają o Polsce, o tym, co nas boli, czego nie lubimy w nas samych. Jest to nawiązanie do spektaklu sprzed 30 lat. Z rozmów z moimi przyjaciółmi i z materiałów prasowych wiem, że był to wtedy wielki sukces.
PAP Life: - Teraz też będzie tak dużym wydarzeniem?
B.Sz.: - Mam nadzieję, że tak. Będziemy grać w ogromnej hali, dla około 1500 osób. Scenografia będzie gigantyczna, akcja będzie się działa na kilku poziomach. Adam Sztaba robi aranżację muzyki Wojciecha Trzcińskiego. Sesyjni muzycy dodadzą temu współczesnych efektów. Myślę, że to naprawdę poruszy ludzi.
PAP Life: - No i niezapomniany tekst Ernesta Brylla...
B.Sz.: - On jest legendą, choć nienawidzi, gdy się tak o nim mówi. Jest niezwykle skromny, ale równocześnie dowcipny. Jednym z największych wyzwań jest dla mnie mówienie wierszem pana Ernesta. To jest jedenastozgłoskowiec i trzynastozgłoskowiec, a czasem pan Ernest urywa sylaby i łamie wiersz tak, żeby nie było sztampowo.
PAP Life: - Spektakl "Kolęda - Nocka 30 lat później" pokaże 13 grudnia na żywo telewizja. To dla ciebie dodatkowy stres?
B.Sz.: - Oczywiście. Zagramy to zapewne przed kilkumilionową publicznością. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze i że odniesiemy sukces.
PAP Life: - Będziesz też śpiewał?
B.Sz.: - Tak, ale niewiele. Zaśpiewają Krystyna Prońko, Ewelina Flinta, Monika Dryl. Ja postanowiłem skupić się przede wszystkim na zadaniu aktorskim. Razem z Henrykiem Talarem prowadzimy w tym spektaklu międzypokoleniowy spór na temat tego, jak Polska powinna teraz wyglądać. Na początku spektaklu zaśpiewam jedną kolędę.
PAP Life: - Znałeś wcześniej utwory z "Kolędy - Nocki" z 1980 roku?
B.Sz.: - Nie. I ta moja postać właśnie taka jest. Gram Pierwszego, który odcina się od przeszłości. Interesuje go to, co jest teraz i to, co może się wydarzyć. Na swojej drodze spotyka człowieka, który był świadkiem wszystkich tych wydarzeń z przeszłości. Mężczyźni jednak dochodzą w tym sporze do kompromisu. Uznają, że nie można zapomnieć o przeszłości, ale nie można także iść z głową odwróconą do tyłu, bo się w końcu człowiek potknie i przewróci.
PAP Life: - Gdy rozpoczął się stan wojenny miałeś 3 lata. Pamiętasz coś z tamtego okresu?
B.Sz.: - Stan wojenny pamiętam zupełnie wyrywkowo. Pamiętam, że stałem z mamą przed policyjną suką, były armatki wodne i oni zaczęli lać ludzi tą wodą. To było w mojej rodzinnej Łodzi. Pamiętam, że biegliśmy z mamą do domu, a potem oglądałem to już w domu przez okno. Widziałem tych biegających ludzi, milicję, zomowców. A z PRL-u pamiętam kartki, bo dzięki nim mogłem uzyskać słodycze. To był dla mnie czas dzieciństwa i był to czas szczęśliwy. Nie mam traumy związanej ze stanem wojennym.
Borys Szyc, absolwent Akademii Teatralnej w Warszawie. Znany m.in. z filmów: "Vinci", "Wojna polsko-ruska", "Testosteron", "Enen", "Handlarz cudów", "Kret". Obecnie gra w popularnym serialu "Przepis na życie". Otrzymał Złote Lwy za najlepszą pierwszoplanową rolę męską w filmie "Wojna polsko-ruska" na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Jest aktorem Teatru Współczesnego w Warszawie. Aktor ma 33 lata.
Rozmawiała: Dominika Gwit(PAP Life)