Plotki, które w filmowym światku i wśród fanów trylogii Indiany Jonesa krążyły od ponad roku, okazały się prawdą. W niedzielę w jednym ze studiów w Hollywood padł pierwszy klaps na planie filmu "Indiana Jones i miasto Bogów", będącego czwartą częścią przygód najsłynniejszego archeologa świata. Film, którego premierę zapowiedziano na 22 czerwca 2008 roku, nakręcony zostanie w Wielkiej Brytanii, brazylijskiej dżungli oraz na pustyni w okolicach Los Angeles. Choć producent, należąca do George'a Lucasa firma Lucasfilm, nie chce zdradzić tajemnic scenariusza, już teraz wiadomo, że akcja filmu rozgrywać się będzie w latach 50. XX wieku, w rolę czarnego charakteru wcieli się laureatka Oscara Cate Blanchet, a ulubieniec amerykańskich nastolatek Shia LaBeouf zagra syna głównego bohatera.

Reklama

Wciąż nie jest pewne, czy na planie filmu zagości sir Sean Connery, odtwórca Indiany Seniora. Jak podaje serwis internetowy BBC, 77-letni gwiazdor odmówił udziału w zdjęciach, branżowy magazyn "Variety" twierdzi jednak, że Connery pojawi się w niewielkim epizodzie. Reżyserią tradycyjnie zajmie się Steven Spielberg.

"Świetnie spotkać się w pracy z przyjaciółmi sprzed lat. Nie wiem, czy spodnie Indiany na mnie wejdą, za to kapelusz wciąż pasuje jak ulał" - stwierdził odtwórca głównej roli Harrison Ford w jednym z wywiadów. Jak podkreślają krytycy, to ostatni moment, by nakręcić czwartą część przygód Indiany Jonesa. Rok temu 65-letni dziś aktor postawił ultimatum Spielbergowi i Lucasowi, w którym zastrzegł, że albo film powstanie do końca 2008 roku, albo z racji wieku będzie musiał wycofać swoje nazwisko z obsady.

Warunek Forda sprawił, że Spielberg przerwał pracę nad fabułą o zabójstwie prezydenta Abrahama Lincolna, a producenci zatrudnili hollywodzkiego specjalistę od filmów akcji Jeffa Nathanson (m.in. "Terminal" i "Złap mnie, jeśli potrafisz"). Jak pisze "Variety", w marcu Nathanson przedstawił wersję scenariusza podobającą się wszystkim zainteresowanym. Produkcja mogła ruszyć z miejsca. Aby ukrócić narzekania krytyków filmowych, którzy wątpią, czy starzejący się aktor udźwignie rolę awanturnika rodem z Dzikiego Zachodu, na oficjalnej stronie internetowej filmu opublikowano zdjęcie Forda z planu. Ubrany w tradycyjny strój swojego bohatera, faktycznie niewiele różni się od Indiany sprzed dwudziestu lat.

Reklama

Czy zatem legendzie kina uda się wrócić na ekrany po dwóch dekadach absencji? "Jeśli twórcy filmu nie będą się wstydzić jarmarcznych korzeni Hollywood, puszczą wodzę fantazji, a Ford z niezbędnym dystansem 65-latka nadal po mistrzowsku posługiwać się będzie biczem, efekt mamy gwarantowany" - przekonuje jeden z amerykańskich recenzentów.