Obsada: Nia Vardalos, Richard Dreyfuss, Harland Williams, Caroline Goodall.

Tytuł się miło kojarzy? Zasadnie. To kolejny film wyprodukowany przez twórców „Mojego wielkiego greckiego wesela”, główną rolę ponownie gra Nia Vardalos. Bohaterka też podobna – z nieszczególnie udanym życiem, samotna, marząca o miłości, inteligentna, ale nieprzekonana o własnej atrakcyjności. Georgia jest pilotką turystów podróżujących po Grecji. Problem w tym, że nie najlepiej sprawdza się jako przewodniczka stada. Zamiast wykładów o antycznych ruinach trzódka woli buszowanie po straganach z „greckimi” pamiątkami made in China. Firma ma Georgii dość, Georgia ma dość firmy, traktowanej zresztą li tylko jako przystanek przed karierą uniwersytecką. Z nieoczekiwanej strony celną strzałę wyśle jednak Kupidyn, a i ci nieznośni, nieokrzesani turyści okażą się inni, niż się zdawało po pierwszych dniach gehenny. Życie Kopciuszka ma szansę się zmienić.

Reklama

Głównym problemem „Mojej wielkiej greckiej wycieczki” jest to, że nie tylko życie Georgii, ale też sam film ulega tu cudownej przemianie w okolicach półmetka. Początek jest tak drętwy, że aż zniechęcający. Z czasem przygoda się rozkręca, pod koniec jest już na piątkę. Średnia ocen w skali szkolnej to jednak trója z plusem lub słaba czwórka, jeśli lubimy komedie romantyczne.