Jeśli nie liczyć scen stanowiących przerywniki między kolejnymi stanowczo przerysowanymi (przez co żenującymi) mordo- i mieczobiciami, a także bodajże najbardziej wymuszonej sceny łóżkowej (a raczej – stołowej) w historii kina, w zasadzie nie zostaje nam nic. Chociaż w zasadzie "nic" byłoby lepsze od zapychających ekranowy czas, ociekających patosem przemówień Temistoklesa i ujęć mrużącej groźnie oczy Artemizji
Aby go zobaczyć przejdź do strony z najnowszymi komentarzami.