Łukasz Sikora urodził się w 1995 roku w Mikołowie, jest synem operatora filmowego, scenarzysty i reżysera Adama Sikory. Studiował polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Zagrał między innymi w nagrodzonej na festiwalu w Cottbus „Mojej Australii” Ami Drozd. Pojawił się też w noweli „Azzam” Michała Wawrzeckiego, składającej się na projekt pod tytułem „Nowy Świat”. Również Jerzy Skolimowski powierzył mu jedną z ról w swoich głośnych „11 minutach”. Ponadto Łukasz Sikora grał w trzech ostatnich filmach swojego ojca, czyli „Powrocie Giganta”, „Miłości w mieście ogrodów” i właśnie „Autsajderze”.
Tak o filmie i swojej roli opowiada aktor — Nie chcę się wypowiadać za całe moje pokolenie, ale mam poczucie, że tak jak cały okres komunizmu jest w miarę dobrze definiowany, tak już stan wojenny niekoniecznie. Czasami można wręcz odnieść wrażenie, jakby w świadomości wielu młodych ludzi w ogóle go nie było. Mało kto z nich wie, co się na początku lat 80. tutaj działo. Nawet ja do momentu przeczytania scenariusza jedynie kojarzyłem fakt stanu wojennego, ale nie zdawałem sobie w pełni sprawę, czym on tak naprawdę był. W zasadzie nie odbierałem tego czasu jako aż tak brutalnego. Z drugiej strony, dotknęła mnie sama historia Franka, który w zasadzie bez powodu, w normalnych warunkach, traci swoją młodość. Jakbym miał dzisiaj postawić się w jego sytuacji, to nie potrafię sobie tego w ogóle wyobrazić... I w momencie, kiedy zdałem sobie sprawę z dramatu tego chłopaka, film ten stał się dla mnie ważny. Odebranie komuś wolności jest czymś tak przerażającym, że nie wyobrażam sobie tego, aby komukolwiek i kiedykolwiek w Polsce, w ten sposób była ona zabrana.
O czym jest „Autsajder” i dlaczego młodzi ludzie powinni zobaczyć ten film? — Czym się kończy bierność, niezajmowanie stanowiska, kiedy należy je wyrazić i zamanifestować? Jest to opowieść o chłopaku, który, mimo iż nie chciał się określać, rzeczywistość sama go określiła. Tak właśnie postrzegam ten film, że wbrew wszystkiemu trzeba umieć się zdefiniować samemu, zanim ktoś to zrobi za nas — mówi Łukasz Sikora.