W ciągu ostatniego roku sprzedaż książek Jamesa Baldwina w Stanach Zjednoczonych wzrosła o 110 proc. Wykładowcy uniwersyteccy na powrót włączają prozę afroamerykańskiego autora do programów nauczania. Pisarzowi poświęca się sympozja naukowe, koncerty i musicale teatralne, jak choćby „Can I Get a Witness? The Gospel of James Baldwin” przygotowany przez prekursorkę neo soulu Meshell Ndegeocello na bazie tomu esejów Baldwina „Następnym razem pożar” z 1963 r.
Ten sam zbiór legł u podstaw „Between the World and Me” Ta-Nehisiego Coatesa. Wyróżniony prestiżową National Book Award bestseller pożycza strukturę z eseju, w którym Baldwin opisywał swoje przeżycia w Harlemie w formie listu do siostrzeńca. Coates, potomek działacza Czarnych Panter, uznany prozaik i scenarzysta komiksowy, ubiera książkę w formę listu do nastoletniego syna, snując błyskotliwe refleksje nad rasą jako konstruktem społecznym, determinującym życie współczesnych Afroamerykanów.
Renesans Baldwina jest renesansem czarnej myśli w ogóle. Do inspiracji spuścizną pisarza przyznają się m.in. kolejna laureatka National Book Award, poetka Jacqueline Woodson („Brown Girl Dreaming”), czy Kendrick Lamar, raper uchodzący dziś za najwybitniejszego przedstawiciela nurtu „zaangażowanego”. Z kolei reżyser oscarowego „Moonlight” Barry Jenkins na swój następny projekt obrał adaptację powieści Baldwina „Gdyby ulica Beale umiała mówić” o ciężkim losie kochanków z Harlemu. Od edukacji przez sztukę po media społecznościowe, zalewane przez stare wywiady i cytaty z pisarza – festiwal Baldwina przybiera na sile. Powód takiego stanu rzeczy jest następujący: trudno o drugą postać historyczną, której przemyślenia pozostałyby tak dojmująco aktualne, że do dzisiejszych czasów zdają się przystawać nawet bardziej niż do minionej epoki.
Reklama