To miejsce odarte z jakichkolwiek perspektyw, w którym dłuży się dosłownie każda sekunda. Poczucie beznadziei miesza się z powszechną nieufnością, nawet w obrębie podstawowej komórki, jaką jest, a może raczej powinna być, rodzina. Wszyscy patrzą na siebie bykiem, a jedynym przejawem funkcjonowania lokalnej społeczności jest grupa miejscowych skinheadów, dla których największy autorytet stanowi Jozef Tiso.

Reklama

W takim środowisku przyszło dorastać Markowi – 18-latkowi z ogoloną głową i charakterystycznymi tatuażami na szyi. Bohaterowi, którego szufladkujemy bardzo szybko, pewnie już po pierwszych scenach agresywnej zabawy z pitbullem o wiele mówiącym imieniu Killer. W miarę rozwoju fabuły przekonujemy się jednak o tym, jak mylny był początkowy osąd. Zawieszony między młotem a kowadłem i nieustannie miotający się chłopak stanowi tak naprawdę centrum tego surowego, utrzymanego w chłodnej tonacji dramatu.

Mira Foray co rusz stawia swojego bohatera na rozdrożu, nie dając mu przy tym żadnych wskazówek. Marek nieustannie musi wybierać. Między ojcem a matką, rodzinnym interesem a poszukiwaniem własnej drogi, wreszcie lojalnością w stosunku do najbliższych a ideałami grupy, do której, trochę z braku alternatywy, przynależy. Palącym problemem staje się to, że jego przybrany brat jest Cyganem, co w oczach kompanów całkowicie go dyskwalifikuje. Frustracja, choć tłumiona, z każdą chwilą narasta, by ostatecznie znaleźć ujście w ekstremum. Reżyserka portretuje bohatera, który przebierając rękoma, nie może utrzymać się na powierzchni wody, a co gorsza, nie ma kto rzucić mu koła ratunkowego. Punktuje tym samym kolejne słabości swojej ojczyzny, przekonując, że obraz Słowacji po transformacji wcale nie musi być różowy.

Wrażenie autentyzmu potęguje fakt, że przy filmie "Mój pies Killer" zdecydowała się współpracować z naturszczykami. Jej obraz, który był słowackim kandydatem do Oscara, ogląda się trochę jak dokument. Sugeruje to też forma. Ascetyczna, surowa, pozbawiona jakichkolwiek wizualnych ozdobników. Kamera wnikliwie obserwuje bohatera, starając się przy tym niczego nie sugerować. Nie jest łatwo wejść w ten film, podobnie jak trudne jest utożsamienie się z samym bohaterem. Cichym, wycofanym, zagubionym. Wydaje się jednak, że to celowy zabieg słowackiej reżyserki. Nie szuka ona taniej sensacji, choć wydaje się, że poszczególne elementy fabuły mogłyby ją do tego predestynować. Zamiast tego wybiera rozgrywający się w ciszy, gdzieś podskórnie dramat.

Reklama

MÓJ PIES KILLER | Słowacja, Czechy 2013 | reżyseria: Mira Foray | dystrybucja Bomba Film | czas: 90 min