Fałszywy dokument o raperze przyczyniającym się do upadku komunizmu należał do najrozkoszniejszych wygłupów w historii polskiego kina. Niestety, tym razem Warwas uparł się, by za wszelką cenę ogłosić światu swoją dojrzałość. Efekt okazuje się jednak odwrotny od zamierzonego. "Jaskółka" przypomina napuszony popis szkolnego prymusa. Obecne u Warwasa połączenie biblijnej stylizacji, teledyskowego efekciarstwa i poetyki sennego koszmaru pozwala rozpatrywać jego film wyłącznie w kategoriach kłopotliwej ciekawostki.

Reklama

W "Jaskółce" dobrze sprawdzają się jedynie elementy stanowiące już wcześniej o sile "MC. Człowieka z winylu". Reżyser ponownie proponuje nieoczywistą perspektywę spojrzenia na PRL. Warwas to Bareja w hipsterskich okularach, który traktuje komunistyczną przeszłość z mieszaniną drwiny oraz fascynacji. Klucza do zrozumienia minionej epoki szuka przez towarzyszącą jej muzykę. "Jaskółka" udowadnia, że szlagiery sprzed lat nie straciły swojej mocy i mogą się dobrze sprawdzać jako narracyjne paliwo opowiadanej historii. Rozczarowanie uderzy nas jednak, gdy spróbujemy dojść do sedna reżyserskich przemyśleń.

"Jaskółka" to kolejne ujęcie – obsesyjnie eksploatowanego przez polskich twórców – motywu rozrachunku z ojcem. Tytułowa bohaterka wspomina rodzica od jak najgorszej strony i obwinia go o swoje życiowe niepowodzenia. Wyrażana przez Jaskółkę wściekłość wydaje się jednak podsycana w sposób sztuczny i pretensjonalny. W miarę rozwoju fabuły mężczyzna z nieszkodliwego kabotyna zamienia się na naszych oczach w agresywnego zwyrodnialca, a mieszkanie Jaskółki zaczyna przypominać "dom zły" rodem z policyjnych kronik. Ogarniająca reżysera emocjonalna gorączka kontrastuje na przykład ze spokojem widocznym w "Lęku wysokości" Bartosza Konopki. Jeśli tamten twórca zapraszał filmowego ojca do trudnej rozmowy, Warwas woli po prostu dać mu w twarz. Tego rodzaju cios pozostaje jednak zupełnie pozbawiony siły rażenia.

JASKÓŁKA | Polska 2013 | reżyseria: Bartosz Warwas | dystrybucja: Alter Ego Pictures | czas: 73 min