Ziemianie w Kosmosie uchodzą za prymitywną cywilizację, zapóźnioną w technologicznych osiągnięciach, za to wiodącą prym w pielęgnowaniu złych intencji. Nawet Facebooka, iPhone'a ani internetu nie byliśmy w stanie sami wymyślić. Opracowali je na nasze potrzeby przedstawiciele innych planet, podstępnie uprowadzeni i przetrzymywani w słynnej Strefie 51. Królem tego miejsca jest generał Szanker, prawdziwie czarny charakter. To w jego sidła wpadają protagoniści – bracia Skurcz i Gary z planety Baab.
Perypetie niebieskich ludków prowadzą do dobrze znanego finału, w którym dobro zwycięża zło, a rodzina okazuje się najważniejsza ze wszystkiego. Nie ma w "Rodzince nie z tej Ziemi" oryginalnych refleksji dla dzieciaków, ani atrakcji dla starszych widzów. To klasyczna powtórka z rozrywki, konserwatywna w przesłaniu, a w treści będąca recyklingiem – bohaterowie są wariacją na postacie z "Potworów i spółki", a międzygalaktyczne przygody stanowią pokłosie hitowych serii ("Gwiezdne wojny", "Star Trek").
Pogrywanie z popkulturowymi standardami (zwłaszcza w kwestii lądowania kosmitów na Ziemi) to zresztą największa zaleta tego filmu. Ironiczne spojrzenie na mieszkańców trzeciej planety od Słońca dostarcza nawet powodów do zaśmiania się z samych siebie. Jednak humor jest tu nierówny, miejscami wręcz prostacki. Często też, niestety, scenariusz okazuje się być na bakier z logiką. Młodsi widzowie mogą nie zauważyć wpadek, ale starsi zirytują się, że twórcy aspirując do animowanego "Z archiwum X", robią błędy wykrywalne bez jakiegokolwiek śledztwa.
RODZINKA NIE Z TEJ ZIEMI | USA, Kanada 2013 | reżyseria: Cal Brunker | dystrybucja: Monolith | czas: 89 min