Hanna (Sophie Rois) i Simon (Sebastian Schipper) to para typowych wykształconych, bezdzietnych berlińczyków po 40. Oboje zajmują się kulturą – ona prowadzi telewizyjny program o sztuce nowoczesnej, on projektuje rzeźby i instalacje według artystycznych idei dostarczonych przez młodych twórców. Kochają się i świetnie rozumieją, ich życie jest wypełnione działaniem, a jednak oboje cierpią pustkę, lęk i niepewność, zwłaszcza w obliczu wydarzeń takich jak śmierć czy choroba. Oboje nawiązują romanse – zbiegiem okoliczności z tym samym mężczyzną. Adam (Devid Striesow), z którym oboje nieświadomie dzielą łoże, jest naukowcem, pionierem badań nad komórkami macierzystymi.

Reklama

Tykwer wypreparowuje tę niezwykłą sytuację jak w laboratorium, zbliżając się tu do swojego mistrza Kieślowskiego. Bo że ten mu mistrzem – nigdy nie krył. Zrealizował nawet średnio udane "Niebo" na podstawie scenariusza polskiego reżysera. Odparowane z emocji, poddane obserwacji pod mikroskopem życie uczuciowe i seksualne inteligentnych Europejczyków okazuje się utkane ze złudzeń i konwenansów. Dopiero niecodzienna i złożona sytuacja wyrywa ich z kręgu przyzwyczajeń i hipokryzji, każąc udzielić samemu sobie szczerej odpowiedzi na pytanie: co mnie uszczęśliwia. Trójkąt, odwieczna geometria zdrady, okazuje się skutecznym narzędziem duchowego samopoznania.

Tom Tykwer naszpikował swój film dziesiątkami kulturalnych odniesień i aluzji: mamy tu Pinę Bausch (pochodzący z Wuppertalu reżyser nie pierwszy raz odwołuje się do tej ikony), Roberta Wilsona, Jeffa Koonsa, Hermana Hessego, Davida Bowie. Jednocześnie tłem dla wydarzeń są intelektualne dyskusje dotyczące bioetyki, sztuki współczesnej czy filozofii. W efekcie powstała dość pretensjonalna magma "z ambicjami".

A tak niewiele brakowało. Filmowa pochwała miłosnych trójkątów mogła mieć w sobie głębię i przewrotność. Niestety wyszły komunały godne Janusza L. Wiśniewskiego podlane pseudonaukowym sosem.

TRZY | Niemcy 2010 | reżyseria: Tom Tykwer | dystrybucja: Vivarto | czas: 119 min

Reklama