Roland Emmerich po raz kolejny ujawnia sadystyczne skłonności wobec naszej planety. Po nakręceniu "Dnia Niepodległości" i "2012" tym razem z producenckiego fotela przyjrzał się realizacji postapokaliptycznego thrillera "Hell". Film Felhbauma nie przypomina jednak wysokobudżetowej orgii kataklizmów, choć jego powstanie paradoksalnie wydaje się w pewnym sensie uwarunkowane sukcesem "Avatara". Właśnie film Jamesa Camerona udowodnił przecież z całą mocą, że kino potrafi doskonale wcielać w życie współczesne idee ekologiczne.

Reklama

Pod tym względem "Hell" stanowi film – przestrogę, w którym temperatura na Ziemi wzrosła o 10 stopni Celsjusza, a świat trapią niemożliwe do wytrzymania upały i susze. Nawet jeśli wizja Fehlbauma z naukowego punktu widzenia wydaje się nierealna, reżyserowi chodzi raczej o zwrócenie uwagi na ogólniejszy problem zmian klimatycznych i roli, jaką odgrywa w tych procesach człowiek. Lewicowy z ducha przekaz "Hell" wzmaga dodatkowo konstrukcja psychologiczna postaci, która wyraźnie promuje perspektywę feministyczną. Na tle kabotyńskich męskich bohaterów to właśnie kobiety wydają się mieć w sobie więcej odwagi w najbardziej skrajnych sytuacjach.

Siła "Hell" polega jednak przede wszystkim na połączeniu wyrazistego przekazu ideologicznego z atrakcyjnością filmowej formy. Fehlbaumowi udaje się oddać na ekranie duszną atmosferę ekranowego świata. Spalone słońcem przestrzenie stanowią idealną scenerię dla ukazywanej przez reżysera ciężkiej walki o przetrwanie. Wszechobecność zagrożenia płynącego potencjalnie ze strony każdego napotkanego człowieka sprawia, że reżyser trzyma widza w nieustannym napięciu. Nie ma wątpliwości, że udało mu się uczynić z "Hell" piekielnie intensywny film.

Hell | Niemcy 2011 | reżyseria: Tim Fehlbaum | dystrybucja: Against Gravity | czas: 89 min