To film o poniżeniu. Tytułowa Wenus jest madonną cierpiącą, zbiorem odczuwających ból receptorów. Abdellatif Kechiche nakręcił film współczesny. O nas – oprawcach, o nas – ofiarach.
Kechiche – Afrykanin w Europie, obywatel Tunisu mieszkający w Paryżu, wniósł do kina francuskiego ożywczy odcień egzotycznego okrucieństwa wzmacnianego samoświadomością przedstawiciela społeczeństw odrzuconych. Kechiche zaczynał jako aktor, ale prawdziwy sukces odniósł dopiero jako reżyser. Filmografia Kechiche’a jest skromna, liczy zaledwie cztery pozycje: "Wina Woltera" (2000), "Unik" (2003), "Tajemnica ziarna" (2007), "Czarna Wenus" (2010) – ale każdy z tych tytułów był znaczącym wydarzeniem artystycznym. Struktura obrazowania i struktura narracyjna w kinie Abdellatifa Kechiche’a nie jest przeciwstawna, między nimi rozciąga się całe continuum bytów pośrednich. Tak jest również w przypadku najnowszego filmu reżysera.
"Czarna Wenus" to opowieść o Saartje Bartman. Była postacią autentyczną. Na początku dziewiętnastego wieku przyjechała z RPA do Londynu. Chciała śpiewać i tańczyć, marzyła o aktorstwie. Stała się wyłącznie ludyczną atrakcją gawiedzi. Potężna, nadnaturalnie otyła, ukrywająca wstydliwe genitalne osobliwości, została wystawiona na sprzedaż niczym ożywiony eksponat w gabinecie ludzkich kuriozów. Ta wrażliwa dziewczyna, jako "Hottentot Venus musiała udawać bestię, warczeć jak pies, gorliwie obnażać najintymniejsze części ciała. Przekazywana z rąk do rąk, plugawiona i wyszydzana, dla kilku pokoleń artystów stała się synonimem wyzysku i poniżenia. O Saartji śpiewano pieśni, pisano wiersze, na jej temat powstawały dokumenty i fabuły. "Czarna Wenus" to kolejne, ważne ogniwo w łańcuchu pamięci.



Reklama
Podstawowym konceptem formalnym zastosowanym przez reżysera i jego stałego operatora, pochodzącego z Bułgarii Lubomira Bakczewa, było maksymalne zbliżenie postaci Saartje do widza. Oglądając film na dużym ekranie, stajemy się częścią tłumu. Monstrualna dziewczyna, ubrana w ohydne, obcisłe bluzeczki i czerwone spódnice, odbija się we wzroku lubieżnych adoratorów (oprawców). Dziewczyna z plemienia Khoikhoi jest częścią nieustannego karnawału. Non stop freak show. Już w jednej z pierwszych scen staje się seksualnym fetyszem. "Impresario" Wenus nakłania widzów, żeby dotykali czarną bestię tam, gdzie nie wolno. Omacywali jej rozrosłe genitalia, gargantuiczne pośladki. Podniecali się na jej widok. Przenoszona z rąk do rąk, cierpiąca i plugawiona, nawet pośmiertnie zostaje wystawiona na publiczny widok, stając się zmumifikowanym eksponatem w paryskim Muzeum Człowieka.
Reklama
Media
Zdaniem Howarda Barkera, wybitnego angielskiego dramatopisarza – "w nieprzerwanym zalewie fałszywej wspólnoty tragedia przywraca jednostce umiejętność odczuwania bólu". Los Saartje Bartman zmusza do empatii. Cierpienie "Czarnej Wenus" nigdy się nie kończy.
CZARNA WENUS | Francja, Belgia 2010 | reżyseria: Abdellatif Kechiche | dystrybucja: Against Gravity | czas: 159 min