Reżyser m.in. znakomitego "Kac Vegas" i jeden z filarów nieoficjalnej komediowej sitwy znanej jako "frat pack", nie stroni od najgrubszych żartów (kawa z ludzkich prochów, raz!), wszelkich możliwych obrzydliwości (psia masturbacja? proszę bardzo!) i drastycznych sytuacji (rany postrzałowe, potencjalnie śmiertelne wypadki samochodowe i aresztowanie przez rozwścieczonych meksykańskich policjantów, voilà!). Jakimś cudem jednak udaje mu się nie przekroczyć granic dopuszczalnego w komedii absurdu (bo granice dobrego smaku wyraźnie ma za nic – i nie jest to bynajmniej zarzut). W dodatku podtekstem tych wariackich opowiastek o chłopakach jest całkiem poważna myśl: o samotności współczesnego mężczyzny. A kto w tej samotności może ulżyć, jeśli nie kumpel na zabój?

Reklama

Choć początki przyjaźni bywają trudne. Bohaterem "Zanim odejdą wody" jest neurotyczny Peter (Robert Downey Jr) wracający z podróży służbowej w Atlancie do Los Angeles, gdzie ciężarna żona czeka na mającą się odbyć za kilka dni cesarkę. Niestety na skutek zbiegu wielu złych okoliczności zostaje wyrzucony z samolotu wraz z irytującym, obleśnawym i marzącym o karierze aktorskiej Ethanem (Zach Galifianakis). Skazani na siebie postanawiają przebyć samochodową podróż do LA wspólnie. A że będzie to droga przez mękę – przynajmniej dla sztywnego Petera – to pewne.

Reżyser niczego nie oszczędza ani widzom, ani swoim bohaterom. Spotkają ich wszelkie rodzaje upokorzeń, niepowodzeń i cierpień. W końcu w ogniu hartuje się nie tylko stal – także męska przyjaźń. Podobnie jak w "Kac Vegas" seria niefortunnych zdarzeń prowadzi jednak do krzepiącego finału, a bohaterowie dzięki wzajemnemu wsparciu stają się trochę mniej chłopcami, a bardziej mężczyznami. Pięknie i zgodnie z kanonem kina drogi.

ZANIM ODEJDĄ WODY | USA 2010 | reżyseria: Todd Phillips | dystrybucja: Galapagos