Po krótkiej przerwie wrócił Hřebejk do współpracy ze swoim etatowym scenarzystą Petrem Jarchovským i do tematu najnowszej czeskiej historii obejmowanej terapeutycznym, pobłażliwie czeskim spojrzeniem.

Brał się wszak Hřebejk wcześniej za temat Holokaustu Żydów w kontekście bierności ("Musimy sobie pomagać"), za serwilistyczne i utopijne postawy podczas praskiej wiosny (doskonałe "Pelišky" znane u nas jako "Pod jednym dachem"), teraz zaś otworzył z Jarchovským teczki po STB. Bardzo czeski to temat i bardzo polski przecież. Ale jakże inaczej zarazem załatwiany. Po trosze dlatego, że czeskie problemy z lustracją trudno z naszą wojną na teczki porównać. Odkrycie, że legendarny opozycyjny bard Jaromír Nohavica współpracował z bezpieką, nie spowodowały objęcia go ogólnonarodowym ostracyzmem. Na jego koncerty nadal trudno dostać bilety. Było trochę szumu, ale publiczne przyznanie się do winy i oświadczenie Nohavicy, że nie powiedział nic ważnego, wystarczyły do rozgrzeszenia.

Reklama

Bohater "Czeskiego błędu" ma podobną biografię. Jest cenionym psychiatrą, ma nienaganny opozycyjny życiorys, jest przykładnym mężem wciąż zakochanym w żonie i wzorowym ojcem. Właśnie ma dostać państwową nagrodę, więc telewizja kręci o nim cykl programów. Przy produkcji pracuje jego zięć, który od dłuższego czasu ukrywał pozamałżeński romans. Teraz wchodzi w posiadanie teczki, która świadczy niezbicie o tym, że człowiek uważany za nieskazitelnego współpracował przed laty z STB. Oskarżony broni się tak jak Nohavica, mówiąc: "Nic ważnego im nie powiedziałem". Ale przecież współpracując z STB, zniszczył życie obiecującemu rzeźbiarzowi, ożenił się z jego narzeczoną.

Funkcjonariusz, który go kiedyś przesłuchiwał, mówi o nim: "Był lekarzem, donosił, potem się odciął, zaczął myć okna, podpisał Kartę 77, uciekł na wieś i od tej pory był już jak kryształ. Nie dawał się złamać". Jak ulał pasuje to do bohatera kunderowskiej "Nieznośnej lekkości bytu", któremu Hřebejk z Jarchovským zdają się dopisywać wcześniejsze i późniejsze koleje losu. Zabieg prosty, skuteczny, pozwalający osadzić akcję w realiach, a zarazem wpisać w ramy czeskiej biografii symbolicznej.

Reklama



Dramat lustracyjny przenika się z dramatem osobistym. Małżeńska zdrada otwiera puszkę Pandory. W całą sprawę zamieszana jest jeszcze miłość, a sprawa z nieczystym odbiciem kobiety rywalowi nieco przypomina pijacką spowiedź skurwionego współpracą z UB intelektualisty z "Korowodu" Jerzego Stuhra. Tyle że to była w tym filmie jedna z niewielu dobrych scen w korowodzie baśniowych zbiegów okoliczności.

Z kolei pytanie, czy podejrzenie o współpracę z bezpieką może zniweczyć całe życie, zbliża "Czeski błąd" do w połowie tylko udanej "Rysy" Michała Rosy. "Rysa" w pewnym momencie zamienia się w portret zbiorowej schizofrenii rozpisanej na dylemat lustracyjny zakorzeniony w przeszłości. Natomiast film Hřebejka skierowany jest ku teraźniejszości, a zamiast ku baśni kieruje się ku życiu.

Reklama

Nic tragicznego się nie dzieje. Wszystko toczy się zwyczajną rzeczy koleją, bez histerii i wielkich romantycznych póz. Ot, ludzka rzecz: miłość, przyzwoitość, lojalność zawłaszczone przez totalitarny reżim odzyskują swoje znaczenia na nowo. Cierpienia doczekują się rekompensat, skrzywdzony rzeźbiarz wiedzie nowe życie w Szwecji, a teraz zyskuje coś więcej, niż kiedyś stracił. Dlatego gdy ma powiedzieć temu, kto go dawniej zniszczył, "Ty skurwysynu", już mu się nie chce. Ale także dlatego, że winy zostały odkupione. Hřebejk do tematu lustracji podchodzi z czeskim dystansem, roztapia dramaty w codzienności i tragikomicznych zapasach z życiem.

Nie rozdziera szat, nie popada w czarną rozpacz, nie wskazuje palcem winnych, nie wzywa do rozliczeń w imię abstrakcyjnej idei sprawiedliwości. Być może za łatwo przychodzi mu rozgrzeszanie winnych, zbyt sielankowo rozwiązuje całą sytuację, jednym cięciem z tych, którzy donosili, i tych, na których donoszono, czyni ofiary systemu. Ale potrafi być w swej ucieczce od dramatyzmu konsekwentny i jakoś prawdziwy. Pokazuje cały relatywizm sytuacji zanurzania wszystkiego w szambie, wskazując jednoznacznie tych, którzy gasili papierosy na rękach przesłuchiwanych i spisywali szatańskie teczki, jako jedynych, których naprawdę trzeba osądzić.

Jest w tym filmie czeska lekkość opowiadania o poważnych sprawach, wyrozumiałość wobec ludzkich słabości. Może i nieco zbyt lekką ręką zmazująca grzechy, ale wolę to niż nasz patos podszyty niezdrową tęsknotą, by jednak komuś rzucić w twarz "Ty skurwysynu!".

CZESKI BŁĄD | Czechy 2009 | reżyseria: Jan Hřebejk | dystrybucja: TIM Film Studio