Teoretycznie mamy do czynienia z produkcją dla dzieci. Teoretycznie, bowiem równie dobrze można zabrać pociechę na film Tarantino. Jak wskazuje tytuł, historia rozgrywa się w świecie sów. Głównym bohaterem jest młody ptak imieniem Soren - marzyciel z walecznym sercem, którego bohaterem jest mityczny wódz strażników Ga'Hoole.
Wraz z bratem trafia jednak do niewoli, gdzie osierocone pisklaki i małe sówki zmieniane są w robotników bądź wcielane do armii, która funkcjonuje trochę jak sekta. Sówki są śliczne, ich pierze wygląda na mięciutkie niczym puch, a wielkie ślepia jak u kota ze "Shreka". Jak na bajkę dla dzieci słowo "wojna" pada jednak zdecydowanie zbyt wiele razy. Nie ma co owijać w bawełnę. Na ekranie obserwujemy brutalną, pełną ofiar wojnę, której przyczyną są faszystowskie zapędy niektórych sów z gatunku płomykówki (jako te lepsze chcą rządzić innymi). Przyodziani w stalowe hełmy żołnierze z krwistoczerwonymi oczami wyglądają jak skrzyżowanie Terminatora i Lorda Vadera. Do tego mamy zniewolenie młodych ptaków oraz ostre sceny walki z udziałem uzbrojonych, agresywnych nietoperzy. Jest też motyw zdrady, zemsty i nienawiści, czyli wszystko, o czym maluchy powinny dowiedzieć się jak najpóźniej. Na domiar złego czeka nas śmiertelny, bratobójczy pojedynek. I co z tego, że wygrywa dobro. I cóż, że w jakiś sposób film uczy wiary w marzenia, odwagi i szlachetności. Wszystkie nauki przykryte są grubą warstwa okrucieństwa i przemocy przebraną w obłędnie piękną, dynamiczną animację Snydera.