Kamera niebezpieczna jak nóż czy pistolet. "Wolny strzelec" na miarę Oscara?
1 Tak było chociażby w przypadku "Urodzonych morderców" Olivera Stone'a czy "Zaginionej dziewczyny" Davida Finchera. Reżyserski debiut doświadczonego scenarzysty Dana Gilroya to kolejny film należący do tej rodziny, tyle że traktujący całą sprawę w sposób dużo bardziej bezpośredni
Monolith Films / Chuck Zlotnick
2 U Gilroya media bardzo mocno wpisane są w samą fabułę. To one dają nowe życie głównemu bohaterowi (przekonujący Jake Gyllenhaal, wymieniany jako jeden z faworytów do Oscara 2015), który do tej pory parał się drobnymi kradzieżami. Paradoksalnie praca z kamerą w ręku w charakterze tytułowego wolnego strzelca, z wcześniejszą profesją mają całkiem sporo wspólnego. W pogoni za sensacją przestają bowiem obowiązywać jakiekolwiek zasady, a codzienność reportera (a może raczej łowcy) sprowadza się do prostej maksymy "cel uświęca środki". A skoro jedyną miarą sukcesu są słupki oglądalności, zamiast komuś pomóc, lepiej przecież nakręcić to, jak cierpi
Media
3 Obrazując nocne życie Los Angeles (skądinąd znakomicie sfotografowane przez Roberta Elswita), Gilroy pokazuje sytuację ekstremalną. Rzeczywistość, w której tabloidyzacja mediów posunęła się do tego stopnia, że oprawcy od łowcy sensacji wcale nie dzieli zbyt wiele. A kamera w jego ręku jawi się jako równie niebezpieczna broń co nóż czy pistolet
Monolith Films / Chuck Zlotnick
4 Wszystko to sprawia, że "Wolny strzelec" zyskuje kolejne, niezwykle istotne dno. Nie jest zatem jedynie sprawnie zrealizowanym mrocznym thrillerem, ale obrazem stawiającym przed widzami poważny problem. Problem, który z chwilą gdy otwieramy codzienną gazetę, czy włączamy któryś z kanałów informacyjnych, dotyczy niemal każdego z nas. Oglądając film Tony'ego Gilroya, można się spierać, czy jest pesymistą czy raczej realistą
5
Monolith Films / Chuck Zlotnick
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję